Rejwach według SJP to hałas wywołany przez głośne rozmowy, krzyki. W moim przekonaniu, w wyobraźni, jednak nie każdy hałas i głośne krzyki. Na przykład plac targowy, mnóstwo ludzi, wszyscy mówią na raz, przekrzykują się, zachwalają, targują się, sprzeczają; rozgardiasz, zamieszanie – to właśnie jest rejwach, tak go „widzę”.
„Rejwach” Grynberga to trzydzieści jeden króciutkich opowiadań o tym, jak to jest być Żydem we współczesnej Polsce (lata 2010-2017), czasem w Łodzi, ale nie tylko. Są one wszystkie – te dwukartkowe najwyżej opowiadania – zaprzeczeniem rejwachu, bo wszystko odbywa się po cichu, w tajemnicy i konspiracji. Rozmówcy Grynberga mają dość milczenia, ukrywania się, udawania, ale to nie znaczy, że zgodziliby się wystąpić publicznie. Po zagwarantowaniu im anonimowości, zgodzą się porozmawiać z pisarzem psychologiem, ale w cztery oczy i tylko raz.
Nazywam się Klementyna, ale to jest pseudonim, tylko na użytek naszego spotkania. Mam osiemdziesiąt dziewięć lat i bardzo chcę się z panem spotkać. Może pana zachęci fakt, że mieszkam w Łodzi, a może to, że dalej się tu ukrywam. Mam nadzieję, że pan rozumie, że nie ukrywam się dlatego, bo obrabowałam bank, tylko z zupełnie innego powodu. Jeżeli nie będzie się panu chciało wsiąść w pociąg i przyjechać, zrozumiem. Może jednak skusi się pan na staruszkę i jej historię, której nikomu jeszcze nie opowiedziała? Niech pan przemyśli. Na zachętę dodam, że to będzie nasze pierwsze i ostatnie spotkanie. Czekam.
Żydowskie pochodzenie, kwestia żydowska, holocaust, który dotknął kogoś z dalszej nawet rodziny, to nadal nie są tematy w Polsce neutralne. Przynajmniej dla większości. W przypadku wątpliwości proponuję test. Nowak wyjechał do Niemiec, dostał tam dobrą pracę i postanowił zostać tam na stałe. Jakie emocje czy przemyślenia wzbudza taka informacja? Najprawdopodobniej żadne. Natomiast wiadomość, że Kowalik wyjechał na stałe do Izraela, nie jest odbierana tak samo obojętnie. A przecież to Niemcy, wojna, okupacja, łapanki, obozy, krematoria… Ale to z Kowalikiem musi coś być nie tak. Patrz panie – na dobrego Polaka katolika wyglądał, a teraz do tego Izraela! Jak to ludziom nie można ufać!
Często latam do Izraela, zawsze z pielgrzymkami. Nikt mnie nie złapie, że coś jest nie tak. Przyłączam się do grup z innych miast i trzymam się na uboczu, co jest w tej sytuacji zrozumiałe.
/…/
Kiedy zbliża się czas powrotu, żegnam się z grupą. Księdzu przewodnikowi mówię – co jest prawdą – że dołączę do pielgrzymki, która pojedzie do Nazaretu. Jadę do rodziny, do Tel Awiwu. Mieszkał tam wujek mojej mamy, ale już nie żyje. Jego dzieci i wnuki to moja najbliższa rodzina. Spędzamy miły tydzień, zanim udam się do miejsca, gdzie dorastał Jezus. Żegnamy się bez scen, bo za rok znowu przyjadę.
Żydowskie pochodzenie powoduje w Polsce wyobcowanie, depresję, poczucie braku więzi. Nawet u kogoś, kto o swoich koligacjach dowiedział się dopiero jako dorosły człowiek. Przecież coś tu jest zupełnie nie tak! Tylko z kim jest „nie tak” – z Polakami czy z Żydami?
I o tym właśnie jest ta książka. Momentami bardziej przejmująca, niż opisy przypadków z czasów Zagłady. Choć po prawdzie w „Rejwachu” nikt nikomu krzywdy nie robi. Chyba nie…
Poruszający cytat: „Ojciec w końcu zrozumiał, że społeczeństwo, które wstydzi się swoich czynów, prędzej czy później zwraca się przeciwko świadkom tych czynów”.