Finał bestsellerowej serii Anieli Wilk to zdecydowanie zamknięcie, którego można oczekiwać i które można stawiać za przykład tego, jak należałoby zakończyć kochaną przez czytelników historię. Nadchodzi decydujące starcie, które zmusza bohaterów do powrotu do Ameryki i stawienia czoła problemom, które zostawili za sobą ostatnim razem. Niewielka ilość sojuszników, ogromna liczba wrogów, korupcja, intrygi i miłość, która raz jeszcze zostanie wystawiona na próbę.
Do tej pory nie spotkałam się z autorką, która tak dobrze czułaby się w temacie FBI. Aniela Wilk albo ma ogromny talent, albo przeprowadziła niezwykle dokładny research. Lub może jedno i drugie? O cokolwiek by nie chodziło, ja jestem tym niezmiennie zachwycona. W książkach pani Wilk pojawia się doskonałe zrównoważenie wątków sensacyjnych i romantycznych. Akcja nie przytłacza uczucia, ale emocje również nie stoją na pierwszym planie. Jestem zdania, że niewielu autorów z naszego rodzimego podwórka potrafi stworzyć idealną harmonię, która jest przelana na papier językiem prostym, ale przyjemnym w odbiorze.
Okładka tej części odbiega stylem od swoich poprzedników. Nie wiem, czemu, ale kojarzy mi się z filmami z dawnych lat – tymi szpiegowskimi rzecz jasna. Jestem zdania, że trzeci tom prezentuje się wizualnie najlepiej ze wszystkich, ale jednocześnie wiem, że jest to kwestia gustów, a o nich i kolorach podobno się nie dyskutuje.
Pozorna sielanka ginie w odmętach pogoni za sprawiedliwością. Bohaterowie pragną być razem, jednak wcześniej muszą skonfrontować się z okrutnym światem układów i przekrętów. Oskarżony o morderstwo Bruce walczy o swoje dobre imię, Alice zaś próbuje udowodnić niewinność ukochanego. Czas mija, przeciwników przybywa, a wszystkie wydarzenia z ich dotychczasowego życia zmierzają do kulminacyjnego momentu. Dzieje się dużo, ale nie na tyle, by zabrakło tego, co lubimy najbardziej – odrobiny romantyzmu i erotycznego napięcia, którego apogeum jest nam odpowiednio dawkowane. Uzyskujemy odpowiedzi na nurtujące nas pytania, poruszone dotychczas wątki pozostają – dla mnie satysfakcjonująco – zamknięte, ale pojawia się także rozwój bohaterów drugoplanowych. To właśnie ten rozwój sprawił, że niemal żałuję zakończenia tej serii. Chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o postaciach, które od poprzedniej części mają spory udział w poszczególnych wydarzeniach. Tempo wydarzeń, zastosowane rozwiązania, finał w ogóle – uważam, że było to naprawdę godne zakończenie losów Bruce’a i Alice.
Mój problem z ,,Buntownikiem” polega na tym, że nie potrafię patrzeć na niego jak na odrębną część tej historii. Aniela Wilk tym tomem zamyka pewien etap w swojej pisarskiej karierze, a czytelnik po lekturze wcale nie chce, by to zrobiła. Przeciwnie – chce się więcej. Na tę książkę patrzę więc z perspektywy osoby, która zapoznała się z dwiema poprzednimi częściami i była bardzo zadowolona.
Jestem zadowolona, bo przeczytałam coś świetnego, ale jednocześnie jest mi przykro, że to już koniec, bo zdążyłam zżyć się z bohaterami, przeżywałam ich upadki i cieszyłam się z sukcesów. Luty był dla mnie pod względem czytelniczym niezwykle udanym, a ,,Buntownik” to swego rodzaju wisienka na torcie.