Lubisz brutalną, krwawą fantastykę, w której autor nie boi się nazywać rzeczy po imieniu? Jeżeli Twoja odpowiedź brzmi tak, koniecznie musisz sięgnąć po Gorath: uderz pierwszy. Powieść ta jest reprezentantką polskiej fantastyki i naprawdę godnie się prezentuje. Oczywiście tego typu literaturę trzeba lubić i nie jest ona przeznaczona dla każdego. Jeżeli masz słabe nerwy i nie lubisz rozlewu krwi, raczej nie masz tutaj czego szukać, ponieważ krew leje się gęsto, a droga wyłożona jest trupami.
Gorath jest pół-orkiem, co od razu przykuło moją uwagę. Ile razy miałam okazję czytać literaturę o orkach? Hmm… ani razu! Była to więc dla mnie zupełna nowość, do której podeszłam bardzo optymistycznie. Przez pół swojego życia grałam w Warcrafta (nadal gram), więc przez całą lekturę nie mogłam wyzbyć się z głowy tych zielonych, olbrzymich stworów o wielkiej sile i mocno rozbudowanych mięśniach. Gorath jako pół-ork oczywiście w mojej głowie był troszeczkę mniejszy, ale wciąż duży. Przyznam się tutaj, że nie jestem do końca pewna, jak orkowie wyglądali w powieści, ponieważ gdy tylko przeczytałam jaka rasa rozgrywa w historii pierwsze skrzypce, natychmiast obraz w głowie pojawił się sam. Tutaj z góry przepraszam pana Janusza, ale jednak kilkanaście lat gry wypaczyło mój umysł.
Historia zaczyna się, gdy Gorath zostaje wysłany na niebezpieczną misję rozpracowania tajnego stowarzyszenia zabójców, zwanych Cieniami. Jego zadaniem jest przedostać się do środka, dowiedzieć kim jest dowódca i doprowadzić do jego wyeliminowania. Świetnie wyszkolony pół-ork wydaje się być idealnym kandydatem do tego zadania. I jak to zwykle w takich historiach bywa – sytuacja mocno się komplikuje.
Gorath jest dla mnie dość skomplikowanym bohaterem. Jest zły. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Nie ma problemu z mordowaniem innych ludzi, dość łatwo wpada w złość i wielokrotnie zachowywał się tak, że powinien dostać patelnią w łeb. Ale ma też drugą stronę. Martwi się o swoich bliskich i tych mniej bliskich, współczuje kobietom, które są źle traktowane (hej Gorath, ale ty też je źle traktujesz!). Nie umiem jednoznacznie go określić, co akurat jest wielkim plusem. Zresztą z innymi bohaterami mam podobnie. Ciężko tutaj zdecydować, czy ktoś jest dobry, czy zły i czy w ogóle ktokolwiek jest tym dobrym. Każdy ma swoje ideały, swoje cele, a droga do nich nie zawsze jest prosta.
Początek powieści był dla mnie dość przytłaczający. Było bardzo dużo informacji, mnóstwo bohaterów i miałam problem, aby się w tym odnaleźć. Trochę książka na tym straciła. Kiedy jednak już się połapałam kto z kim, dlaczego i po co, od razu zaczęłam czerpać przyjemność z czytania. Także nie zrażaj się, jeżeli na początku poczujesz się zagubiony.
Drugim minusem dla mnie był brak opisów uczuć. Autor skupił się na akcji, akcji i jeszcze raz akcji. Mamy tutaj mnóstwo rozlewu krwi, wiele trupów, życie toczy się od bitwy do bitwy. Czasem przydałoby się pewne spowolnienie i wgłębienie się w to, co czują i co myślą nasi bohaterowie. Pod koniec książki pojawiły się takie fragmenty i dzięki nim mogłam lepiej zrozumieć nasze postacie, wczuć się w nie. Także to nie tak, że zupełnie autor pominął ich wewnętrzne życie, a tylko przypomniał sobie o nim zbyt późno.
Mimo tych dwóch drobnych uwag, książkę oceniam bardzo pozytywnie. Tak jak pisałam – tego typu literaturę trzeba lubić i na pewno nie każdemu się spodoba. Ja uważam, że świetnie został oddany klimat wykreowanego świata oraz natura orków jako brutalnych wojowników. Na co dzień sięgam po inny typ fantastyki, ale dobrze od czasu do czasu sięgnąć po coś twardego i tak bardzo bezpośredniego. Swój egzemplarz do recenzji otrzymałam od autora, za co dziękuję! I oczywiście czekam na drugi tom!