Według psychopatologa Simona Baron-Cohena ‘zło’ można dobrze opisać, gdy uzna się je za ‘brak dobra’, czyli empatii. „Teoria zła” to książka o okrucieństwie jednostek, które zdeterminowane przez czynniki społeczne lub biologiczne krzywdzą innych. Profesor poszukując uniwersalnego języka dla źródeł przemocy, opowiada o strukturach neuronalnych, bagażu doświadczeń wynoszonych z rodzinnego domu i kilku kluczowych czynnikach wywołujących czy wzmacniających agresję. Empatia (a przez to, dopełniające jej brak, zło) faluje w nas przez całe życie. Czasem stajemy się niewolnikami krzywd zewnętrznych, czasem rodzimy się z zaburzonymi ‘systemami pomiaru’ konsekwencji własnych czynów, a czasem w patologicznej miłość własnej ignorujemy potrzeby innych. Baron-Cohen bardzo interesująco porusza się na każdym ważnym polu wymaganym podczas opisywania ludzkiej konstrukcji. Stąd w książce stosuje różne perspektywy. Jest klinicystą, teoretykiem kognitywnym, terapeutycznym praktykiem i zaniepokojonym obywatelem. Łącząc ustalenia nauk przyrodniczych i społecznych, oferuje kompleksowy system wyjaśnień dla nurtujących przez tysiące lat filozofów moralności pytań. Nie ma tu dowodów kompletności tytułowej jednostki badawczej, czy sugestii, że problem zła został wyjaśniony, wręcz przeciwnie. Książka nie pretenduje do roli monografii wyczerpującej temat. Stanowi propozycję namysłu i spójną hipotezę wyjaśniającą podstawy naszych mniejszych i większych ‘potknięć egzystencjalnych’.
Szukając zobiektywizowanego modelu zła, psychopatolog przytacza ustalenia biegłych sądowych powoływanych w sprawach kryminalnych, ‘odwiedza’ wiezienia i laboratoria z urządzeniami do neuroobrazowania, rekonstruuje słynne emblematyczne jednostki, przypomina fakty z historii grup społecznych. Z dobrze zdefiniowanym celem, buduje obraz zła jako ‘bezempatyczności’ pogrążającej człowieka w bezsilności, opętaniu chorymi ideami, degeneracji psychicznej czy zwykłej interpersonalnej bezduszności. Według Baron-Cohena zło nie może być odpowiedzią na przykład na nazizm, bo nie posiada ono mocy eksplanacyjnej. Nie dostarcza narzędzi naukowych do pogłębionego poszukiwania przyczyn i możliwych recept ratunkowych dla człowieka.
Istotą koncepcji profesora jest rozważenie empatii, jako stanu stopniowalnego (polecam świetne podsumowanie natężenia posiadanej przez każdego empatii i załączone w dodatku testy), który następnie zostaje użyty do przedyskutowania ‘zerowego poziomu empatii’ w wersji pozytywnej (zaburzenia spektrum autyzmu) i negatywnej (triada: psychopatia, narcyzm i borderline). Łącząc stan badań teorii i empirii, dochodzi do wniosku, że z jednej strony potrafimy wykazać anatomiczne anomalie korelujące się z obserwowanym poziomem braku empatii, a z drugiej udaje się osobowość człowieka i jego socjalizacje powiązać z czynnikami zwiększającymi ryzyko pojawienia się obojętności, braku współczucia, okrucieństwa i przemocy. Samo wspominanie falowanie poziomu empatii (niezależnie od predyspozycji biologicznych i czynników wychowawczych w dzieciństwie), to oczywisty proces obserwowany u każdego. Autora bardziej interesują trwałe negatywne tendencje, atrofia samokontroli. Głównych czynników zewnętrznych eskalacji zła, upatruje Baron-Cohen w zmęczeniu, alkoholu, narkotykach lub w nadmiarze bodźców. Sugestywne przykłady kliniczne psychopatów, narcyzów i osobowości borderline świetnie uwypukla istotę braku empatii. Chodzi o interpretację siebie i zachowania innych (to banał, ale w analizach autora staje się ten namysł skomplikowanym procesem prowadzącym czasem do licznych zaburzeń), świat myśli pełen niedomówień, przerysowania, samouwielbienia i szczerej nienawiści. Carol cierpiąca na nieufność, zdominowana rozczarowaniami i poszukiwaniem problemów ‘na silę’. Paul, który nienawidzi innego, gdy ten się na niego patrzy, hodujący nienawiść wobec każdego od czasu własnych problemów z dzieciństwa. Za fikcyjnymi imionami stoją prawdziwe aspołeczne przypadki, czyli osoby wymagające pomocy i w różnym stopniu niebezpieczne społecznie.
Profesor trzymając się języka naukowego, nie unika oceny moralnej. Zawsze jednak pilnuje, by problem opisać poprzez ekstrakcję zaburzenia z konkretnego człowieka:
„(…) wyniki niektórych badań pozostają w zgodzie z twierdzeniem, że zachowanie rodzica ma wpływ na rozwój empatii u dziecka. Na przykład dzieci rodziców, którzy dyscyplinują swoje pociechy, rozmawiając z nimi o konsekwencjach ich działań, odznaczają się na ogół wyższym poziomem rozwoju moralnego niż dzieci, których rodzice sięgają po metody autorytarne i stosują kary. Ponadto dzieci rodziców, którzy socjalizują swoje potomstwo przy użyciu empatii, w przyszłości popełniają przestępstwa rzadziej niż dzieci rodziców stosujących kary fizyczne.”
Świat źródeł zła, zaniku empatii, który i tak jest skomplikowany na poziomie ‘przeciętnego laika’, staje się jeszcze bardziej zawiły, gdy Baron-Cohen analizuje DSM (podręcznik diagnostyki zaburzeń) pod kątem problemów, które zderzają surowość metod oceny jakości zdrowia psychicznego konkretnego człowieka (w szczególności w związku z poważnymi naruszeniami kodeksu karnego) z oceną moralną zabójstwa:
„Na podstawie DSM-IV można jedynie zaliczyć daną osobę do jednej z dwóch ogólnych kategorii: ludzi chorych psychicznie i osób psychicznie zdrowych. Jeśli więc Rekha nie pasowała do żadnej z kategorii diagnostycznych DSM, to przez implikację musiała być normalna, mimo że zamordowała dwoje swoich dzieci. Jestem pewny, że dostrzegasz tu oczywistą sprzeczność i rozumiesz, dlaczego nie zgadzam się ze współczesną psychiatrią.”
Nie wdając się bezproduktywną dyskusję i odwieczny problem – czy i w jakim stopniu zdiagnozowane zaburzenie powinno wpływać na wyrok sądowy, ocenę społeczną, procedurę resocjalizacji i kary – rozpatruje autor problemy etyki społecznej z różnych perspektyw, dając czytelnikowi narzędzia do wyrobienia sobie zdania. Sam, będąc przeciwnikiem kary śmierci, stara się poprawność takiej postawy uzasadnić, na szczęście bez cienia dogmatyzmu.
Bardzo zniuansowany i urzekający rozdział o ludziach zero-empatycznych pozytywnie rozszerza świadomość każdego, kto nie ma na co dzień styczności z autyzmem, zespołem Aspergera. To bardzo ważna lekcja pokory dla pochopnych ocen zachowań ludzi, których można spotkać na ulicy, a którzy zachowują się ‘niestandardowo’. Dążenie do systematyzowania składników otoczenia, unikanie niejednoznaczności werbalnej - typowej w większości banalnych rozmów – to dominanty osobowości o ‘nieuświadomionym poziomie braku empatii’, która wymaga troski i wsparcia.
„Teoria zła” to bardzo dobry tekst, w którym poszukuje się odpowiedzi na trudne pytania o genezę okrucieństwa. Baron-Cohen ma pióro dość lekkie (szczególnie jak na tematykę). Najbardziej wymagające fragmenty, to formalne opisy dziesięciu ośrodków mózgowych biorących udział w procesach powiązanych z empatią. Książka to poradnik (w dobrym znaczeniu), prezentacja autorskiego podejścia do problemu zła, a przede wszystkim głos w dyskusji o społecznych konsekwencjach destrukcyjnej mocy negatywnych emocji. Przykłady z praktyki klinicznej psychiatrii, z prawniczych zawiłości interpretacji zaburzeń skutkujących wyrokiem – to pouczające partie, które zapewne można rozwinąć w niejeden traktat. Baron-Cohenowi chodziło jednak o coś innego. Skupia się na sile empatii, której atrofia szkodzi wieloaspektowo, czasem upadla i deformuje psychicznie jednostki, rodziny i społeczności, wbrew ich marzeniom. Psychopatolog nadzieję na ‘okiełznanie zła’ widzi w trudnym i niekończącym się procesie poznawczym. By z czymś negatywnym wałczyć, trzeba to opisać, zrozumieć. Zdecydowana większość z nas, to ludzie empatyczni, którym zdarzają się wspomniane wyżej okresy ‘obniżonej sprawności etycznej’. Wtedy najlepsze są dobre przykłady postaw, jak ta opisana przez profesora publiczna autoprezentacja dwóch mężczyzn, która nim kiedyś wstrząsnęła:
„Mam na imię Ahmed i jestem Palestyńczykiem. Mój syn zginął podczas intifady, zabiła go izraelska kula. Przyszedłem tutaj, aby życzyć wam wszystkim «Szabat szalom» – spokojnego szabatu”. Następnie przemówił drugi mężczyzna: „Mam na imię Mojsze i jestem Izraelczykiem. Mój syn również zginął podczas intifady. Zabiła go bomba domowej roboty, rzucona przez palestyńskiego nastolatka. Przyszedłem, aby życzyć wam wszystkim «Salam alejkum» – niech pokój będzie z wami.”
Zmęczenie wojną pełzającą na Bliskim Wschodzie – to jedno, potępienie każdej przemocy, to drugie. A trzecie, chyba wyjątkowo najłatwiejsze, to zdiagnozowanie kremlowskich decydentów jako narcystycznych psychopatów z osobowością borderline – taki mix politycznego szaleństwa.
BARDZO DOBRE – 8/10