„Na początku chciałem podarować ci róże, ale wydały mi się zbyt pospolite, żeby opisać twój charakter. (…) – Dopiero potem to do mnie trafiło. Piwonie! Są piękne, ale bardzo wrażliwe. Posiadają właściwości lecznicze. Mają silne korzenie. Nie lubią przesadzania i mogą po tym zabiegu przez parę lat nie kwitnąć.”
Heej! 🧛 Dziś zabieram was do miasteczka Windermore, które skrywa nie jedną tajemnicę. Miałam już przyjemność czytać dwie poprzednie książki autorki, i zdecydowanie mogę powiedzieć, że to mój ulubiony tytuł. Edyta Prusinowska tym razem przygotowała dla nas historię, w której główną rolę odkrywa niespodziewane morderstwo oraz istoty nadnaturalne – wampiry. Naszymi głównymi bohaterami są siedemnastolatkowie - Dakota i Henry. Znają się od najmłodszych lat, jednak dopiero teraz mają możliwość spędzić ze sobą więcej czasu. Dziewczyn, bowiem będzie pomagać mu z biologią, która jest jej konikiem. I tak od spotkania do spotkania znajdą się w centrum wszystkich niewyjaśnionych wydarzeń w miasteczku..
„Krew, która nas dzieli” to tytuł, który zaskoczył mnie pod wieloma względami. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy to kreacja bohaterów. Każda z postaci, która przewija się przez tą historię wytwarza inny klimat wokół siebie. Mam wrażenie, że Dakota, Henry i Erin konsekwentnie przez całą powieść byli charakterystycznymi postaciami, które nie zbaczają z raz obranej drogi. Zdarzyło im się popełnić wiele błędów, ale zawsze robili to w dobrej wierze. Wierzyli, że ich działania są słuszne, nawet jeśli przez moment zranią drugą osobę. Cała trójka miała świetne przyciąganie i bardzo przyjemnie czytało mi się ich historię. Oczywiście to nie jest tytuł trójki bohaterów, mamy również ojca Henry’ego, mamę Dakoty, Paladyna czy Lucy, którzy również wpisują się idealnie w tą historię. Tutaj każda postać miała do odegrania pewną rolę, i ta spójność totalnie mnie ujęła.
Kolejnym elementem, który bardzo dobrze wspominam, z pewnością jest sam wątek wampirów. Uważam, że wiele rzeczy można by było bardziej rozwinąć, jednak finalnie wyszło to w porządku, w dobrym guście. Dostajemy wiele cenny informacji, ale warto pamiętać, że nie wszystkie karty zostały odkryte. Autorka skupiła się na wyjaśnieniu nam podstaw ich funkcjonowania i myślę, że w kontynuacji dostaniemy smaczki, które jeszcze bardziej utkwią nam w pamięci. Podobnie jak w przypadku kreacji bohaterów, tak tutaj fabuła również bardzo przypadła mi do gustu, głównie dlatego, że była spójna, nieszablonowa, dynamiczna i zaskakująca.
W tym miejscu wypada mi również wspomnieć o samym klimacie tej książki. Wszystkie relacje są bardzo ciepłe (a przynajmniej większość z nich), pojawia się troska, wsparcie, miłość, ale i zazdrość czy też niezrozumienie. Jest również humor i nienawiść. Ten tytuł przeplata w sobie wiele emocji i z pewnością, jest książką po którą warto sięgnąć. A sam fakt, że dostajemy dwie perspektywy, sprawia, że idealnie możemy odczuwać emocje i uczucia naszych bohaterów.
Dla mnie ta książka ma taki klimat sagi „Zmierzch”, choć i fani serialu „The Vampire Diares” oraz „The Originals” będą mieli nie lada gratkę czytając ten tytuł. Przyznam, że z niecierpliwością czekam na kontynuację, bo to zakończenie.. jest po prostu fenomenalne!