Między mną a debiutancką „Spowiedzią Abysalu” zaiskrzyło właściwie od razu, a dokładniej od drugiej strony i zdania: „Poza tym nie wystarczy uratować kota. Trzeba go jeszcze pomścić”. „Swój człowiek” pomyślałam - bić się nie potrafi, ale w obronie kota da się sponiewierać! Potem było już tylko lepiej, istna sinusoida popaprania i beznadziei, która weszła mi do głowy na tyle głęboko, że po przeczytaniu papierowej wersji, odsłuchałam jeszcze audiobooka, równie dobrze się przy tym bawiąc. Oczywiście może się to wydać komuś dziwne, ponieważ łatwo odnieść wrażenie, że „Spowiedź…” to mało ambitna powieść. Taka o ciągu alkoholowym kata, przerywanym obowiązkiem pójścia do pracy, gdzie znudzony już wszelkim bezsensownym oporem „klientów”, musi poddawać ich wymyślnym torturom, zgodnie z zasadą: im szybciej pękną, tym lepiej – będzie odfajkowane. Po wykonaniu zadania można wracać do picia, ćpania i d*p. Sami przyznajcie, bohater pełen pogardy dla wszelkiego istnienia, toż to istny ideał!
“I oto ja. Stoję, otoczony krwią, wódą i dupami. Pozbawiony marzeń, celów i idei, ale w jakiś sposób szczęśliwy z paskudnym poczuciem tego, że nigdy na to wszystko nie zasłużyłem. Oto ja, kat.”
Jak się zapewne domyślacie, ta powierzchowność, to tylko pozory. Pod opisami codziennych zjazdów kata kryje się bowiem coś więcej: wielka polityka spisków, bezwzględna walka o władzę, wszechogarniająca degrengolada, perwersyjna pasja przekraczania granic ludzkiej wytrzymałości na ból i dysputy „filozofujące” – w postaci alkoholowych, dalekich od akademickiej powagi i wzniosłości, rozkmin, objawiających prawdy oczywiste. Bo któż lepiej oceni (i doceni) sens życia niż sadysta wegetarianin? Tak moi drodzy, nasz bohater, który potrafi kogoś bez mrugnięcia okiem oskórować lub przyszyć mu powieki do czoła, nie je mięsa i jest bardzo wrażliwy na los zwierząt (no oprócz gołębi, które według niego przesiąkły ludzką brutalnością i żalem).
“Wiesz, że gołębie nie żyją w miastach naturalnie? (...) Jeśli my umrzemy, one umrą razem z nami, wszystkie. Nie czujesz, że tak sztuczny twór musiał przesiąknąć brutalnością i żalem miejsca, w którym żyje? Jeśli zwierzęta uczą się od ludzi, to czemu nie miałyby nauczyć się bezsensownej brutalności?”
Podsumowując: kat Gort, nie potrafi się bić, wciąż chleje, na kaca zajada zieleninę zalaną piwem i raczy nas nieustannie swoimi pokręconymi strumieniami świadomości. Trzeba więc przyznać, że bohater potraktowany został przez swego twórcę dosyć ironicznie. Nie dajcie się jednak temu zwieść, nie oznacza to wcale, że nie potrafi być naprawdę niebezpieczny. I na tej właśnie dwoistości zasadza się sukces postaci. Inteligencja, błyskotliwy umysł, cynizm, czarne poczucie humoru, perspektywa pozwalająca dostrzegać rysy i sprzeczności odkształcające rzeczywistość, oraz niewyobrażalna wręcz finezja w sztuce zadawania bólu, czynią z niego nieszablonowo intrygującego człowieka. Wydawać by się mogło, że ten wyobcowany typ nie ma żadnych słabości i skrupułów, nawet z samym królem potrafi rozmawiać, jak równy z równym, ale to wszystko tylko do czasu… Przypadkowo pojawia się bowiem w jego życiu ktoś, kto wchodzi mu do głowy i komplikuje wszystko. Oczywiście musi być to kobieta. Elfka.
Obserwując to co w przeciągu kilku dni przytrafia się bohaterowi, można by wręcz zaryzykować stwierdzenie, że Gort Anakur świata nie potrzebuje, ale świat potrzebuje Gorta Anakura i bez pardonu postanowił wyciągnąć po niego swoje brudne łapy.
“Teraz witam w prawdziwym świecie, w którym mydlane bańki dziecięcych marzeń pękają na ostrych kolcach rzeczywistości.”
Akcja powieści toczy się głównie w głowie naszego bohatera, tam wkładając całą dynamiczną relacyjność istnienia, niestety kosztem świata przedstawionego. Dostajemy go tylko tyle, ile jest potrzebne, by następowały po sobie kolejne przeskoki fabularne, co może nas czasami dezorientować i wywoływać niedosyt. Trochę szkoda. Bardzo chciałabym dowiedzieć się więcej o kościanych golemach, zagłębić się w tajemnice królestwa Xynthialu, które tak ochoczo wykorzystuje ofiary(?) nekromancji. Tę oszczędność kreacji, wynagrodziło mi na szczęście specyficzne poczucie humoru, język osadzony w intymnym doświadczeniu, obrazowanie opierające się na zbliżeniach i fakt, że chociaż mamy do czynienia z fikcyjnym światem, to wszystko z czym się w nim stykamy odnosi się, w bardzo czytelny sposób, do naszego, czytelniczego, realnego dziś. To ostatnie karmi mojego wewnętrznego zgorzknialca i fatalistę. Rzeczywistość Gorta jest bowiem przesiąkniętą złem i mroczną przestrzenią…
“Chciałbym mieć idee i żyć wartościami - tak jak człowiek powinien. Tym w końcu człowiek różni się od zwierzęcia. I człowiek od ludzi. Chciałbym być człowiekiem, to nie może być tak trudne.”
*
Odniosłam wrażenie, że autor, Feranos, ma potrzebę oderwania się od wypracowanych konwencji i postanowił się w nich trochę porozpychać. Dlatego swoją wersję średniowieczno-współczesnego grimdark fantasy przyprawił elementami gore. Musicie mieć jednak świadomość, że dla fana horrorów ekstremalnych będzie to raczej smakowe muśnięcie, a dla niezaznajomionych ze wspomnianym gatunkiem, coś mocno nieapetycznego. Skoro jesteśmy już przy odrzucających rzeczach, to co wrażliwszym, mogą przeszkadzać nie tylko sceny tortur, ale również liczne wulgaryzmy. Mnie słownictwo Gorta jakoś niespecjalnie bodło w oczy (czy tam w uszy). Z jednej strony bowiem sama klnę, jak szewc, a z drugiej, nie oczekiwałabym od uzależnionego kata, by posługiwał się rozpoetyzowanym, wzniosłym językiem. Jak dla mnie jest więc w tym wszystkim spójny.
„Spowiedź Abysalu”, to powieść dziwna, miejscami uroczo absurdalna, jak najbardziej rozrywkowa, ale z gatunku tych, które zostawiają nas ze sporym kacem. I to nie tylko dlatego, że jej bohaterowie, nie wylewają za kołnierz i nie żałują sobie wszelkich używek. Tutaj nie ma po prostu miejsca na triumf ładu nad chaosem, ani łatwego zakończenia. Historię Gorta zamyka bowiem wyrywający z butów cliffhanger, co sprawia że powieść, aż prosi się o kontynuację. Mam nadzieję, że powstanie, i będzie, że tak to ujmę, zamaszysta.
Póki co drugiej części nie ma, ale na pocieszenie, jeszcze tego lata spodziewajcie się kolejnej, innej, książki autora.