Kiedyś, ktoś mi powiedział, że nienawiść jest lepsza od obojętności, ponieważ nadal jest uczuciem. Przyznam, że nie szukałam wtedy, w tej krótkiej wypowiedzi, żadnej głębi, nie zastanawiałam się nad jej sensem. Jak widać, jednak, zapisałam te słowa w zakamarkach pamięci, dzięki czemu mogę się teraz do nich odwołać. A co najważniejsze, ustosunkować się do opinii osoby, od której to usłyszałam. Nienawiść to mocne słowo, często nadużywane, ale jaka jest prawdziwa nienawiść? Czy ktoś może powiedzieć, że darzył kogoś lub sam doświadczył takiego stopnia nienawiści, że drugiemu człowiekowi zjeży się włos na głowie? Nigdy nie wyobrażałam sobie, że osoba opętana tym uczuciem może wyrządzić tyle zła. Skończywszy czytać tę, krótką, bo zaledwie stu czterdziesto stronicową, powieść musiałam ochłonąć, jakoś 'ogarnąć' i zrozumieć przedstawioną historię.
Głównym bohaterem jest Richard - wzięty chirurg plastyczny oraz Ewa, piękna, dwudziestokilkuletnia kobieta. Nie jest dla Richarda ani córką, ani żoną, nawet nie jest przyjaciółką. Mimo to, tych dwoje, łączy silna więź. Tragiczne wydarzenia z przeszłości, tajemnica, ból, cierpienie i nienawiść Ewy do Richarda i Richarda do Ewy. Jedno zależne od drugiego. Nie mogą żyć oddzielnie nawet, jeśli oboje by tego chcieli. Tuż obok Alex oraz Vincent, przyjaciele z dzieciństwa. Pierwszy ukrywa się przed policją, drugi jest więziony w piwnicy przez nieznajomego mężczyznę.
Thierry Jonquet opowiedział mi swoją historię z trzech różnych punktów widzenia. Z początku nieco gubiłam się, nie mogłam załapać o co tak naprawdę chodzi. Jednak im 'dalej w las' tym wszystko zaczęło się układać w logiczną całostkę. Pierwsze uczucie zagubienia stopniowo zaczęło przeistaczać się w przerażenie, oszołomienie, aby na końcu zszokować i nie dać o sobie zapomnieć jeszcze przez długi czas. Tylu tak intensywnych, a zarazem negatywnych, emocji nie doświadczyłam od baaardzo dawna.
W tej powieści widać jak rodzi się nienawiść, jak ewoluuje oraz wpływa zarówno na kata i oprawcę. Autor pozwala nam zerknąć na to co dzieje się z człowiekiem, którego celem życia jest zemsta. Zemsta w najczystszej, najbardziej mrocznej, postaci. Nie chodzi o to by kogoś pozbawić życia, ale pozwolić mu żyć na swoich, brutalnych, zasadach i czerpać dziką radość z jego bólu. Istotą książki jest pokazanie do czego prowadzi odwet. Cierpi nie tylko ten, na którym się mścimy, ale głównie zemsta niszczy nas. Niweczy człowieczeństwo, wewnętrzną dobroć człowieka, czyni go ślepym i głuchym na uczucia ofiary.
Tarantula jest kawałkiem bardzo dobrej, a co ważniejsze wstrząsającej prozy. Wcześniej byłam zdania, że krótkie formy literackie nie są w stanie wzbudzić we mnie tak potężnych emocji. Książeczkę pochłonęłam w ciągu jednego wieczoru, a przez następne kilka dni rozkładałam na czynniki pierwsze fabułę, bohaterów i wydarzenia. Nawet teraz, kiedy to piszę w środku jeszcze mną trzęsie. Chciałabym tyle przekazać, ale bez zdradzania fabuły nie potrafię. Tarantulę po prostu trzeba przeczytać!
Wracając do pierwszego zdania... Po lekturze pewna jestem jednego. Lepiej być komuś obojętnym, niż stanowić obiekt nienawiści. Nigdy nie wiadomo jak silną nienawiścią jest się darzonym i do czego może ona popchnąć człowieka, który jest nią przepełniony.