Nakładem wydawnictwa Filia ukazała się powieść Josepha O'Connora „Dom mego ojca”. To fabularyzowana opowieść o księdzu Hugh O'Flahertym, który w czasie wojny zbudował skomplikowaną siatkę ułatwiającą uciekinierom z obozów jenieckich wydostanie się z okupowanego przez Niemców Rzymu. To powieść, która powinna znaleźć się w księgozbiorze każdego, kto ceni inspirowane prawdziwymi wydarzeniami historie.
Rzym, 1943 rok. Wieczne Miasto, mimo że przetrwało wiele stuleci będąc pomnikiem majestatu i ludzkiej potęgi, przeżywa jeden z najtrudniejszych momentów swojego istnienia. Trwająca od kilku miesięcy niemiecka okupacja staje się koszmarem dla jego mieszkańców. Kontrolę nad miastem przejmuje słynący z okrucieństwa szef Gestapo Paul Hauptmann. Rzymianie cierpią niewyobrażalny głód i nędzę. Każdy kolejny dzień przynosi nowe prześladowania. Wyjątkowo sroga zima zdaje się drwić z uciśnionych. Jednakże nawet w najczarniejszym mroku tli się światełko nadziei. Istnieje Chór. Grupa blisko związanych ze sobą osób, na czele której stoi pewien niezwykle odważny ksiądz. To oni są światłem dla tych, których szanse na przeżycie wojny są znikome. Żydzi, alianccy jeńcy, a także zwykli obywatele, którzy padli ofiarami straszliwej machiny zagłady, mają szansę wydostać się z miasta dzięki pomocy Chórzystów - ludzi, którzy poświęcają własne bezpieczeństwo, zdrowie i narażają życie, by ocalić tych najsłabszych. Niemiecki dręczyciel, Hauptmann, stawia sobie za cel rozpracowanie i zniszczenie sieci umożliwiającej ludziom ucieczkę. Jest przeciwnikiem bardzo ambitnym, zdeterminowanym i niebezpiecznym... Jak wiele należy poświęcić, by ocalić to, co najważniejsze?
„Dom mego ojca” to dla polskiego czytelnika okazja do poznania historii, która wydarzyła się naprawdę, a o której nic nie wiemy. Opowieść o prałacie O'Flahertym i grupie jego przyjaciół, to dosadna, dramatyczna historia, która zasługuje na to, by o niej mówić. Niezwykła, nieco szalona, poruszająca. Jest czymś pokrzepiającym świadomość, że w najtrudniejszych i najbardziej okrutnych czasach, znajdowali się ludzie, którzy przedkładali bezpieczeństwo innych ponad własne. Ludzie, którzy potrafili odnaleźć w sobie potężne pokłady empatii i odwagi. Ludzie, którzy mimo strachu i niepewności, twardo dążyli do realizacji celu. Na ulicach jednego z najpiękniejszych miast na świecie, monumentalnego świadka historii ludzkiej wielkości, działy się rzeczy tak bardzo podłe, bestialskie i mroczne, że nawet dziś, trudno jest nam je oswoić. W czasach, gdy ludzkość pokazała swe najstraszliwe oblicze, kiedy umierały moralność i dobro, wciąż trafiały się jednostki, które potrafiły zjednać siły w imieniu nadrzędnych wartości. Nieco mrukliwy, o potężnej posturze, trochę niezgrabny - ksiądz Hugh O'Flaherty po opuszczeniu rodzinnej Irlandii pełnił posługę kapłańską w wielu miejscach świata. Miejscem, które stało się dla niego drugim domem był Rzym i sąsiadujący z nim Watykan. To tam odnalazł cel i ludzi, którzy stali się jego przyjaciółmi. To tam podjął trudną, ale i heroiczną decyzję o zaaranżowaniu sieci wspomagającej uciekinierów z obozów jenieckich. Ściśle skonsolidowana szajka zrzeszająca ludzi narażających swoje życie, by zorganizować pieniądze, ubrania, fałszywe dokumenty, by ratować tych, dla których nie było już nadziei. Kilka tysięcy ludzi, których udało się wywieźć z okupowanego miasta. „Dom mego ojca” to powieść łącząca cechy dramatu i thrillera. Oparta na kanwie prawdziwych wydarzeń opowieść o odwadze, poświęceniu, miłości i wielkiej przyjaźni. O ludziach zdolnych obalać mury.
Joseph O'Connor karmi nas słowami w stylu, który jest jednocześnie oszczędny i bardzo bogaty w alegorie. Nie każdemu czytelnikowi forma tej wypowiedzi przypadnie do gustu. Zdania są krótkie, szorstkie, rzeczowe. Uderzają jak pociski. O'Connor ukazuje sylwetkę księdza Hugh i wydarzenia z jego udziałem oczami kilku narratorów. Mamy tutaj zarówno narrację w czasie rzeczywistym jak i retrospekcje. I to one chyba są szczególnie znaczące. Zapisy wywiadów i przesłuchań, których członkowie Sieci Ucieczek udzielili już po wojnie. Wspomnienia te, z perspektywy czasu, stanowią swoisty wykres przeżyć. Powieść napisana na najwyższym poziomie. Meandrująca między dramatem wojennym, historią przyjaźni i thrillerem. O'Connor zmusza nas do stania się obserwatorami zdarzeń. Wyciąga dłoń i chwyta nas mocno za kark. Chce byśmy patrzyli. Zarówno na upadek ludzkości, jak i jej najbardziej bohaterskie powstanie.
Nocą wszystkie widma zdają się być do siebie podobne. Nocą trudno jest ominąć pułapki wyobraźni. Nocą śmierć chichocze złowieszczo... Gdy zapada zmrok grupa odważnych, a może kompletnie szalonych, ludzi wychodzi poza krąg pozornego bezpieczeństwa. Kierują się tam, gdzie ci, których kostucha głaszcze kościstym palcem, drżą w objęciach strachu. W czasach, gdy ludzie obnażyli najnikczemniejsze ze swoich oblicz, gdy ręka opętanej ideologii zadała największy ból, znaleźli się tacy, którzy byli w stanie sprzeciwić się złu. Pozornie nie łączyło ich nic. Jedynie chór zgodnych serc. I on - ksiądz, który nie bał się wątpić. I chyba tylko Bóg nie miał z tym zbyt wiele wspólnego... Elektryzująca powieść oparta na prawdziwej historii. Przejmująco dosadna, wstrząsająca epopeja o tym, że kiedy żniwo pogardy dotyka niewinnych, tylko wiara we wspólny cel może skierować nas na właściwą drogę. Kunsztownie napisana, bez ozdobników, a jakże pobudzająca najdelikatniejsze struny w sercu odbiorcy. Podnosi morale, dodaje wiary w to, że ciągle jeszcze literatura jest sztuką. Wdzięczni powinnyśmy być Josephowi O'Connorowi za przedstawienie nam historii ludzi, którzy nie mają prawa utonąć w mroku dziejów. Fabularna opowieść, która przenika do trzewi. W trakcie lektury nie opuszczała mnie myśl, że ta historia musi zakończyć się źle... Czy tak właśnie było? Jeżeli lubicie literaturę bazującą na autentycznych wydarzeniach, kręte wojenne drogi zwykłych ludzi i siłę, jaką daje świadomość, że nawet w najciemniejszych czasach zapłonąć potrafi iskra, która wznieca wielki ogień, to jest to książka dla Was. Absolutnie zniewalająca. Diabeł najmocniej poleca.
* Ewangelia według świętego Mateusza