Książka niedawno zmarłego klasyka powieści szpiegowskiej przedstawia problem rosnącej roli firm prywatnych w operacjach wojennych i wywiadowczych: widać to było dobitnie w czasie amerykańskiej interwencji w Iraku. Portretuje le Carré bossów owych firm jako amoralnych rekinów biznesu, dla których śmierć niewinnych ludzi jest tylko koniecznym kosztem prowadzenia interesu; tacy ludzie są gotowi kupić i skorumpować każdego. Ten światek pławiący się w luksusie, światek banalnego zła, w którym przyzwoitość czy wyrzuty sumienia zostały zastąpione stanem konta, czy koniecznością biznesową, opisany jest przez le Carré’a znakomicie.
Mamy też w książce ludzi uczciwych, wplątanych w brudne gry, których męczą wyrzuty sumienia, i którzy w dochodzeniu do prawdy natrafiają na mur budowany przez agencje rządowe i prywatny biznes. A gdy za bardzo się zaangażują w walkę ze złem, to płacą karierą, a czasem i życiem. Zaś instytucje rządowe, które w teorii mają służyć dobru publicznemu, są w kieszeni biznesu, tańczą jak im biznes zagra.
Czasami irytowało mnie w książce szczegółowe opisywanie stosunków i charakterów w brytyjskiej dyplomacji i administracji rządowej: te aroganckie, zadowolone z siebie typki, ich intrygi, oraz niezachwiane przekonanie o wyższości Anglików nad innymi nacjami. To ciekawe, bo z jednej strony autor jest wrogiem postimperialnej polityki Zjednoczonego Królestwa (w jednym z wywiadów powiedział, że Anglia to przeciętny europejski kraj z wieloma problemami), z drugiej strony utrwala angielski kompleks wyższości, który, prawdę mówiąc, nie ma żadnych podstaw.
Poza tym akcja toczy się wolno, czasami zbyt wolno, gdy np. le Carré opisuje życie w kornwalijskiej wiosce, ale potem rusza z kopyta; w sumie napisane jest to bardzo dobrze. Ale kto oczekuje scen gwałtownych, dynamicznych pościgów i przemocy, rozczaruje się; mamy raczej znakomite portrety psychologiczne głównych protagonistów: Toby’ego Bella, Christophera Probyna, Jeba, i innych. Zaś sensacyjna akcja jest tu tylko pretekstem do przedstawienia moralitetu krytykującego zło toczące współczesne demokracje zachodnie.
Słuchałem audiobooka w wykonaniu Wiktora Zborowskiego i niestety nie jest to dobra interpretacja. Razi jego ekspresyjność, nadużywanie środków, wręcz dominuje nad książką, człek bardziej jego słucha niż treści, jest to dosyć irytujące. Dla tego typu prozy wolę lektorów skromniejszych, usuwających się w cień.