Bardzo ciekawa, solidnie napisana, ale kontrowersyjna biografia krwawego Feliksa. Bohater książki to postać w Polsce znienawidzona, wzbudzająca skrajne emocje, nie ma co się dziwić, to twórca i pierwszy szef Czeki, osławionej sowieckiej policji politycznej, zajmującej się masowymi mordami i terroryzowaniem społeczeństwa. Z kolei Dzierżyński jest do dzisiaj czczony w Rosji, jak pisze autorka, jego portrety wciąż wiszą na posterunkach rosyjskiej milicji, i nadal jest patronem obecnej rosyjskiej bezpieki.
A życiorys miał zaiste niezwykły, urodzony w polskiej, szlacheckiej rodzinie (przodkowie rodu znani są od XVII wieku) i wychowany w katolicko-romantycznej atmosferze, Dzierżyński był do końca życia bardzo silnie związany z licznym rodzeństwem. Nota bene, jego brat był przed wojną profesorem medycyny w Polsce, zaś siostrzeniec służył jako adiutant Piłsudskiego.
Dla mnie podstawowe pytaniem jest dlaczego tak skończył? I książka w pewnej mierze na to odpowiada. Oto już będąc nastolatkiem zdecydował się na bycie zawodowym rewolucjonistą, zresztą masa wartościowych ludzi z jego pokolenia robiła podobnie (vide Piłusdski), oddał się idei `sprawiedliwości i wyzwolenia ludzi biednych i krzywdzonych gdziekolwiek żyją’ idea to piękna, a nikt się wtedy nie spodziewał, że w praktyce za kilkadziesiąt lat wypaczy się w krwawy terror. Bardzo łatwo nam osądzać ówczesne wybory w XXI wieku siedząc w fotelu i mając tą wiedzę którą mamy, na przełomie XIX i XX wieku wyglądało to zupełnie inaczej.
Bardzo ciekawy jest rozdział o chrześcijaństwie Dzierżyńskiego, bo wczesnym socjalistom bliski był Chrystus z jego ideami sprawiedliwości społecznej, Chrystus tak, ale nie kościół. Poza tym Dzierżyński był charakterologicznym typem fanatyka, w innych okolicznościach i czasach mógłby równie dobrze być inkwizytorem. I taki człowiek, który przez lata był zawodowym konspiratorem i przesiedział 11 lat w carskich więzieniach, po zwycięstwie bolszewików zostaje szefem Czeki wybranym przez Lenina, którego traktował jak boga.
A Lenin nieprzypadkowo postawił go na czele Czeki, bo był to fanatyk i asceta, żarliwie walczący o sprawę komunizmu, nie dbający o dobra osobiste, taki inkwizytor czy Robespierre. No i sprawdził się, bo za swoim mistrzem głosił, że moralne jest wszystko to co służy partii, co służy sprawie robotniczej, więc w imię tych racji zabijał i zamęczał naród. I tu może jest odpowiedź, tak się zatracił w sprawie komunistycznej, całkiem porzucił stare wartości i w imię świetlanej przyszłości zabrał się do terroru, nie potrafił powiedzieć w odpowiednim momencie stop.
Pisząc o ostatnim okresie życia Dzierżyńskiego, autorka wyraźnie usiłuje usprawiedliwić swego bohatera: wszyscy bestialsko wtedy zabijali: oprócz terrory czerwonego był jeszcze biały i zielony (chłopski), ale to żadne usprawiedliwienie. Każdy ślepy terror i pastwienie się nad ludźmi zasługuje na bezwarunkowe potępienie. A poza tym terror bolszewicki był usankcjonowaną polityką państwa i trwał stale po zakończeniu wojny domowej.
Dzierżyński pracował jak koń i zmarł dość młodo, w 1926r., wydaje się, że z przepracowania. Wtedy już jego czas ascety i fanatyka mijał, zaczynali się liczyć intryganci, cynicy, zimni gracze polityczni typu Stalina. Nie ulega wątpliwości że gdyby pożył dłużej toby go Stalin wykończył, tak jak wykończył wszystkich starych bolszewików. A tak, jest teraz bohaterem rosyjskich siłowików...
Książka jest świetnie napisana i solidnie udokumentowana, czyta się bardzo dobrze, ale czytając ją warto pamiętać o powyższych zastrzeżeniach.