Brudna, śmierdząca uryną piwnica. Betonowa, zimna podłoga. Piąta rano jest najgorszą godziną, jest najzimniej. W ciągu dnia żebractwo na Placu Czerwonych Gitar w Gdańsku (a w slangu – Plac Czerwonych Nosów), kradzieże, by zdobyć pieniądze na alkohol. Z każdym wypitym łykiem przychodzi ukojenie w niedoli bezdomności, bezsilności i bezdennej pustki serca. Byle nie myśleć, nie czuć i nie musieć mierzyć się z okrutną rzeczywistością własnego upadku. Mężczyzna, który miał obdarzyć miłością a coraz śmielej i mocniej wymierza ciosy i naraża na niebezpieczeństwo…
To codzienność Dagmary Brewki. Dziesięć lat mieszkania na ulicy aż pewnego dnia wskutek nieszczęśliwego (a może jednak szczęśliwego) zbiegu okoliczności trafia ona do Fromborka a od śmierci przez zamarznięcie ratuje ją Pani Maria Małecka. Szpital psychiatryczny, dziesięciodniowy detoks, a później… terapia… Dagmara musi wybrać… życie albo śmierć. Czy będzie miała siłę by zawalczyć o siebie? Czy jest gotowa na najtrudniejszą drogę, jaką przyjdzie jej od tego momentu iść?
Wioletta Piasecka zrobiła coś fenomenalnego, zaskakująco prawdziwego. W narracji pierwszoosobowej pokazała uczucia, emocje i myśli alkoholiczki, Dagmary. Brutalnie odsłania zasłony milczenia naszej polskiej rzeczywistości. Pokazuje bezbronność, bezsilność wobec nałogu. Detoks, terapia, kolejny detoks… ile razy będzie musiała przez to przechodzić Dagmara… zanim stanie w prawdzie sama ze sobą? Trudna droga ku trzeźwości. Na drodze same kamienie, kłody. Strach. Lęk i ataki paniki. Upadek na samo dno. Kobieta bezdomna. Beznadzieja, którą trudno sobie wyobrazić, bo aż niemożliwa. Człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego… A gdy to zaczyna uwierać? Co robić, gdy światło w tym tunelu się jednak nie pojawia… A jednak! Podejmując walkę o swoje życie (naprawdę, dosłownie!) Dagmara spotyka na swojej drodze Anioły. Najpierw Panią Marię, później terapeutów z fromborskiego szpitala, pielęgniarki… Panią Irenę, która daje jest bezpieczny kąt… dyrektorkę biblioteki, która ją zatrudnia i mężczyznę… Tylko! 2% alkoholików podejmujących terapię ma szansę na pozostanie na drodze ku trzeźwości… i życie… Demony wciąż depczą Dagmarze po piętach. Śmierć koleżanek z detoksu trudno unieść… Wstyd przeszłości mocno uwiera. Stanie w prawdzie z samą sobą daje jej szansę na trzeźwość i jej utrzymanie… Meetingi AA… to wszystko jest trudne, poradzi sobie sama… Znów pycha rozpycha się łokciami a pokora cichutko puka do drzwi… Puk, puk… czy Dagmara otworzy? I znów jak mantra: HALT: „nigdy zbyt głodna, nigdy zbyt gniewna, nigdy zbyt samotna, nigdy zbyt zmęczona. Drzwi się otwierają… Bezpieczna przystań w niej samej…
Wielka moc samorzecznictwa, która płynie z tej historii otula jak ciepły kocyk nadziei z łatami życzliwości i serdeczności wobec samej siebie…
„Sekret bibliotekarki” to powieść w brawurowo doskonałym stylu! Brawo Wioletto! Jestem zachwycona sposobem, w jaki pokazałaś to, co wciąż polskie społeczeństwo zamiata pod dywany w swoich domach. Alkoholizm. Przemoc. Destrukcja samego siebie i rodziny. Słonie w składzie porcelany będące na środku salonów! Problem rodziny ale i całego społeczeństwa. Ta powieść powinna być w kanonie obowiązkowych lektur w szkole średniej, być może kogoś życie udałoby się wtedy ocalić… od zagłady, totalnej destrukcji jaką wyrządza sobie sam człowiek sięgając po alkohol.
Doskonały research, doskonale odwzorowane emocje alkoholiczki. Powieść „Sekret bibliotekarki” miażdży mocny ładunkiem emocjonalnym, przejeżdża po duszy i umyśle jak walec… Ciężko się podnieść… Warto jednak wstać… Chapeau bas Wioletto!
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Skarpa Warszawska.