Moja afrykańska miłość recenzja

Ostatnia już część o losach Corinne Hofmann, znanej jako Biała Masajka. Kobieta po 14 latach wraca do kraju, w którym przeżyła wielką miłość. Sama - z obawy, że Lketinga, zgodnie z tradycją, będzie rościł sobie prawa do córki.

Autorka rozlicza się z przeszłością. Bez cienia niechęci wita się z mężem.Z radością wita teściową. Okazują sobie serce i miłość, bez żalu.

To dla Corinne piękna chwila. Choć nie żywi już uczucia do Lketingi, ma jego dobroć. A na tym jej zależało, ze względu na córkę.

To nie tylko powrót do przeszłości, ale też zwiedzanie starego - nowego kraju.Postęp i nowoczesność wkradły się i do Barsaloi, choć nie na taką skalę, jak w Europie.Za tym idą znane Europejczykom zaniki tradycji, ale też pewne ułatwienia.

Corinne miała też okazję być na planie filmu "Biała Masajka". Oglądając kręcone sceny, Corinne jeszcze raz odbyła podróż w przeszłość.Autorka wszystko sobie przypomniała, co wywołało smutek i łzy. Ostatecznie, wyjazd dobrze jej zrobił. Mogła uwiecznić na zdjęciach miejsca, w których żyła i pokazać je córce.

Najbardziej podobała mi się pierwsza część serii. Pozostałe to relacje już nie tak poruszające. Szczerze zastanawiałam się, czy nie była to zbędna kontynuacja. Według mnie nie, ale ocenę pozostawiam też Wam.

Wszystkie części o Masajce pokazały mi, że jest ona silną, odważną kobietą, a te jej cechy warto naśladować. Zapoznajcie się z tymi książkami.