Opisując życie 64-letniej Lindy May, opowiada Bruder o amerykańskich seniorach, którzy przez całe życie ciężko pracowali, ale w wyniku kryzysu ekonomicznego z 2008 roku, potracili domy i oszczędności. Ich jedynym stałym dochodem jest marna emerytura z Social Security Service. Więc zamieszkali w kamperach i jeżdżą po Ameryce, imając się ciężkich i dorywczych prac (najcięższe są w magazynach Amazonu) za marne pieniądze. Trudno powiedzieć ilu ich jest, ale myślę, że setki tysięcy. Duża część z nich nie ma ubezpieczenia zdrowotnego, więc poważna choroba jest dla nich prawdziwą katastrofą. To szokujące fakty, mówimy przecież o najbogatszym kraju świata. No cóż, Ameryka to twarde miejsce do życia.
Wśród wielu opowieści uderzyła mnie historia 68-letniej kobiety, która pierwszy raz w życiu pracowała fizycznie i: „dziękowała losowi za ibuprofen. – Biorę cztery rano przed pracą i cztery wieczorem, po powrocie.” To straszne, bo ten lek ma okropne skutki uboczne...
Inna smutna historia to braki w uzębieniu: „Dla wielu napotkanych przeze mnie nomadów brak zęba był najbardziej wstydliwą oznaką ubóstwa.” Niestety, tych ludzi „nie stać na opiekę dentystyczną niewliczaną do standardowego ubezpieczenia.”
Wszyscy ci seniorzy, mimo że mają naprawdę ciężkie życie, są pełni optymizmu, energii, radości, ale „pozytywne myślenie to amerykański sposób na kłopoty, praktycznie nasze narodowe hobby.” Uderza też ich stopień zorganizowania, mają coroczne zjazdy w miasteczku Quartzsite w Arizonie, gdzie się wspaniale socjalizują, wymieniają doświadczeniami i pomagają jeden drugiemu. Przy okazji, unikają stygmatyzującego słowa 'bezdomny', wolą określenie 'bezmiejscowy'.
Bycie nowoczesnym nomadą ma swoje cienie: stygmatyzacja społeczna, nękanie przez policję przeganiającą ich z parkingów, wymóg stałego miejsca pobytu: „W Ameryce, jeśli nie masz adresu, nie jesteś prawdziwą osobą.”. Są też wielkie problemy z dostępem do opieki zdrowotnej.
Co jest przyczyną tego stanu rzeczy? Autorka pisze o rosnących nierównościach ekonomicznych: „Poziom nierówności w Stanach Zjednoczonych jest dziś najwyższy wśród wszystkich krajów rozwiniętych. Można go porównać z wynikami w Rosji, Chinach, Argentynie i rozdartej wojną Demokratycznej Republice Konga.” I dalej „Gdy porównać roczne dochody, jeden procent populacji zarabia dziś osiemdziesiąt razy więcej niż ci na dole drabiny. Zarobki stu siedemnastu milionów dorosłych Amerykanów nie zwiększyły się od lat siedemdziesiątych”
Inną przyczyną jest załamanie się amerykańskiego systemu emerytalnego: „Wielu emerytów po prostu nie jest w stanie wyżyć, nie pracując. Jednocześnie zajęcia dostępne dla starszych ludzi są gorzej płatne i coraz bardziej męczące fizycznie.” Czy nas w Polsce też to czeka? Mam nadzieję, że nie...
Książka jest rozwlekła, autorka często się powtarza i przynudza, ale takie są reportaże amerykańskie. Zepsuty polską szkołą reportażu (Kapuściński, Krall, Szczygieł i wielu innych) wciąż nie mogę się przyzwyczaić do amerykańskiej rozwlekłości i pisania nie na temat...
Ważna książka pokazująca jak zmienia się Ameryka.