Książka opowiadająca o jednej z tych wielkich idei podróżniczych, jak zachodnia droga do Indii czy Atlantyda, które przez dziesiątki lat popychały odkrywców i awanturników do wypraw, z reguły nieudanych. Tutaj wielką ideą jest tytułowe 'miasto Z', pozostałość po wysoko rozwiniętej cywilizacji ukrytej w dżungli amazońskiej. Autor opowiada o, z reguły tragicznych, wyprawach zmierzających do odkrycia tego miasta. Z drugiej strony można tę pozycję traktować jako biografię pułkownika Fawcetta, nieustraszonego eksploratora, którego obsesją życia stało się odkrycie miasta Z.
Przy okazji dostajemy fascynującą historię odkryć geograficznych w XIX wieku, stało za nimi angielskie Królewskie Towarzystwo Geograficzne, założone po to, aby stworzyć dokładną mapę świata i udało im się to! Kapitalne są opisy poradników wydawanych przez Towarzystwo dla podróżników. W jednym z nich czytamy „Szczery, żartobliwy, ale stanowczy sposób bycia połączony z pozorem większej niż rzeczywista pewności siebie, to najlepszy sposób postępowania wobec dzikusa.” No cóż, mam wrażenie, że to wciąż ulubiony sposób postępowania wielu Anglików wobec innych nacji....
Książka jest też opowieścią o najróżniejszych awanturnikach, pasjonatach, ryzykantach goniących za mrzonkami, i przy okazji odkrywających świat, to byli prawdziwi romantycy... Tacy romantycy przeżywali masę okropności czekających na eksploratorów amazońskiej dżungli: trujące rośliny, drapieżniki, węże, owady, większość potwornie niebezpieczna; ten teren to prawdziwe piekło na ziemi dla białego człowieka. Ale pułkownik Fawcett był z natury odporny na tropikalne choroby, natomiast jego towarzysze wpadali w poważne problemy zdrowotne, które często kończyły się śmiercią.
W ogóle historia większości wypraw amazońskich to historia porażek; sam Fawcett zaginął w 1925r. w czasie kolejnej wyprawy do dżungli; jego los do dzisiaj jest nieznany. Wielu zapaleńców wyprawiło się do Amazonii, aby wyjaśnić historię pułkownika, większość z owych wypraw zakończyła się tragicznie.
Sam autor jedzie już w XXI wieku śladem swojego bohatera do amazońskiej dżungli, ale w 80 lat po zaginięciu Fawcetta wiele się zmieniło: całe połacie lasu wykarczowano na uprawy rolne, wiele szczepów indiańskich wyginęło. Niemniej i teraz autor doświadcza skrajnie ciężkich warunków wędrówki w tropikalnym lesie. I nie rozwiązuje zagadki śmierci Fawcetta, ale chyba dostaje rozstrzygającą odpowiedź na pytanie czy istniało miasto Z.
To książka trochę niedzisiejsza, pokazująca, że w naszym superrozwniętym świecie techniki i elektroniki są jeszcze obszary, w których człowiek jest zupełnie bezbronny wobec natury, stanowią one pole do popisu dla XIX-wiecznych w duchu romantyków.
Słuchałem audiobooka w bardzo dobrym wykonaniu Filipa Kosiora.