Autorkę poznałam, gdy wydała swoją pierwszą powieść. Miałam wtedy kilka uwag, które wymieniłam z Joanną. Kiedy więc pojawiła się informacja, że napisała kolejną historię, byłam bardzo ciekawa, jak tym razem sobie poradziła. Gdy tylko pojawiła się opcja zamówienia książki w przedsprzedaży, natychmiast z niej skorzystałam. Niebieska okładka i smoki tym bardziej mnie zachęciły, aby dać jej szansę. Powieść miała swoją premierę 13 marca i… przeczytałam ją w jeden dzień!
Arysa Rayillon jest księżniczką w świecie, w którym każdy może mieć smoka. Bogowie obdarzyli ludzi tymi magicznymi stworzeniami, a ci, którzy połączyli się ze smokiem, otrzymywali nadzwyczajne umiejętności. Nasza bohaterka również marzy o tym, by kiedyś połączyć się z jakimś stworzeniem. Na ten moment jedyne, co jej pozostaje, to ganianie po lesie oraz obserwowanie swojego starszego brata, który ze smokiem złączony jest od dziecka. Książę Rohan przygotowuje się do rozgrywanego raz na dziesięć lat turnieju, w którym teyidregowie (osoby połączone ze smokami) mierzą się między sobą na śmierć i życie. Spokojne życie naszych bohaterów zmienia się, gdy w środku nocy ich pałac zostaje zaatakowany. W jednej chwili zarówno Rohan jak i Arysa muszą stawić czoło okrutnej przyszłości i zastanowić się, co jest dla nich ważniejsze – ich własne pragnienia czy losy królestwa.
Książkę przeczytałam w jeden dzień. Czy może być coś lepszą rekomendacją? Usiadłam do niej, gdy tylko do mnie dotarła. Zaczęłam czytać i od samego początku czułam, że to będzie to! Przez powieść się płynie. Przemierzałam świat scena po scenie i nawet nie zauważyłam ubywających stron. Pod koniec zastanawiałam się, czy zostawić sobie coś na kolejny dzień, ale jednak ciekawość zwyciężyła i doczytałam do końca.
Mamy tutaj wszystko to, co potrzeba w dobrej fantastyce. Przede wszystkim dobrze wykreowany świat, w którym się nie zgubimy, ale też który jest na tyle rozbudowany, że nie czujemy się zamknięci w bańce. Mamy magię, bez której fantastyka dla mnie nie istnieje. Obdarzeni nią są ci, którzy połączyli się ze smokami, co sprawia, że płynnie przechodzimy do kolejnego elementu. Są tutaj smoki! Przyznam, że kiedy tylko się dowiedziałam, że to książka o smokach, wiedziałam, że będę musiała ją przeczytać. Uwielbiam te stworzenia, a Joanna Karyś dała nam naprawdę fascynujący ich obraz. Z przyjemnością o nich czytałam i zastanawiałam się, z którym smokiem chciałabym zostać połączona. Decyzja jest trudna, ponieważ każdy ma swoje wyjątkowe umiejętności. W powieści mamy też do czynienia z intrygą, która powoli wychodzi na jaw. Kilka odpowiedzi w pierwszym tomie już otrzymaliśmy, ale domyślam się, że najlepsze dopiero przed nami, a ja już nie mogę doczekać się kontynuacji!
Nie można też nie wspomnieć o bohaterach. Podczas rozmowy z Joanną na Poznańskich Targach Książki poruszyłyśmy temat dwóch męskich postaci. Jeden z nich był lubiany przez większość, więc uznałyśmy, że pewnie polubię tego drugiego. No i cóż… jak tylko pojawiła się pierwsza scena z tym drugim, od razu wiedziałam, że się polubimy. To nie jest bohater idealny i ma swoje za uszami, co sprawiło, że troszeczkę stracił w moich oczach. Mimo wszystko lubię go i podejrzewam, że w kolejnych częściach będzie miał jeszcze wiele do zrobienia i do… zaoferowania. Muszę jednak przyznać, że i pierwszy wzbudził moją sympatię, ale z kolei ten traci, bo wydaje się zbyt idealny. Jednak wolę tych mniej perfekcyjnych bohaterów. Jeżeli widzieliście arty, które można było zakupić wraz z książką, to od razu spieszę z informacją, że ten, którego polubiłam, to ten blondynek ubrany na biało, natomiast Pan Idealny to ten w ciemnych włosach i ubraniach.
Na koniec jeszcze parę słów o przepięknym wydaniu tej książki. Wydawnictwo Sabat zrobiło naprawdę kawał dobrej roboty pod tym względem. Niebieska okładka przyciąga wzrok, a kiedy się ją dotknie… tam są łuski smoka! Można wyczuć je pod palcami, także od wczoraj macam okładkę. Do tego cudownie się mieni, a zdobienia nadają jej estetyki. Jestem oczarowana! Kiedy jednak otworzymy książkę, ujrzymy tam przepiękną wklejkę z ilustracjami do książki. Całość wydana jest w oprawie zintegrowanej i posiada wstążeczkę, którą możemy zaznaczać, gdzie skończyliśmy czytać. Uwielbiam takie rozwiązanie, gdyż mam tendencję do gubienia zakładek, a tutaj ten problem mi nie grozi. W środku oczywiście znajdziemy też mapkę i krótką legendę, która pomoże nam lepiej połapać się w świecie. Tutaj jednak muszę przyznać, że podczas czytania nie miałam potrzeby wracania do niej. Jedyną komplikacją były nazwy bogów. Pojawiały się dość rzadko, więc nie miałam szansy ich zapamiętać, ale znajdują się one w legendzie, więc jeżeli ktoś by się przez to pogubił, to w każdej chwili może sobie te informacje przypomnieć.
Smocze Kryształy: sekrety władców to naprawdę bardzo dobra i lekka fantastyka. Pojawiają się tutaj brutalne sceny czy erotyczne, ale nie są przytłaczające i nie męczą czytelnika. Nie mam też odczucia, że jakaś sytuacja pojawiła się na siłę, by specjalnie podbić wiek potencjalnego odbiorcy. W porównaniu do pierwszej powieści Joanny Karyś Wojownicze serca, jest tutaj wyraźny postęp. Wtedy troszeczkę się męczyłam i zagubiłam w historii, tutaj czułam się zaopiekowana i poprowadzona. Zastanawiam się, czy książka nie mogłaby być troszeczkę dłuższa i niektóre momenty lekko wydłużone, ale jednak nie. Tak jak jest, jest idealnie, a specjalne przedłużanie niektórych wątków na siłę, mogłoby ją popsuć.
Mamy tutaj do czynienia z bardzo dobrze napisaną fantastyką, przy której można się świetnie bawić. Książka pod każdym względem przypadła mi do gustu i nie mogę doczekać się kontynuacji. I jeszcze raz podkreślę, że Wydawnictwo Sabat zrobiło świetną robotę, bo ciężko mi odwrócić wzrok od tego przepięknego wydania!