Książki przybliżające wydarzenia z przeszłości należą do moich ulubionych. Z tego powodu zdecydowałam się sięgnąć po „Straszne miejsca” z serii The World of Lore, gdy ta propozycja pojawiła się w Klubie Recenzenta.
Na długo zanim oparte na relacjach świadków, opowieści amerykańskiego autora Aarona Mahnke ukazały się drukiem, rozpoczął on podcast o tej samej tematyce. Wcześniej o nim nie słyszałam, ale myślę, że dam mu szansę, bo twórca ten zdecydowanie wypracował swój unikalny i interesujący styl, wypełniając niszę między faktem i fikcją.
„Straszne miejsca” składają się ze zbioru zgrabnie opracowanych opowieści podpartych szczegółową bibliografią. Każda z rozbudowanych historii, mimo że odmienna od pozostałych, zawiera elementy tajemnicy, niewyjaśnionych okoliczności, okrutnych wydarzeń, grozy. Poszczególne rozdziały otwierają wstępniaki przybliżające tło historyczne oraz luźne nawiązania do analogicznych wydarzeń z całego świata. Dzięki temu zmyślnemu zabiegowi autora, apetyt na lekturę wzrasta w miarę czytania.
Przybliżając czytelnikom niepokojące wydarzenia, autor krąży palcem po mapie Stanów Zjednoczonych, głównie po tych stanach, których lata tzw. świetności przypadały na XVIII i XIX wiek. Regionami obfitującymi w opowieści mrożące krew w żyłach, na zawsze pozostaną w szczególności te o mało chwalebnej przeszłości związanej z brutalnym zdominowaniem Indian Ameryki Północnej przez przybyszy z Europy, a także takie gdzie miały miejsce największy wyzysk i praca niewolnicza m.in. przy uprawach bawełny. Z tych powszechnie znanych faktów, na stronach książki Mahnke, wyłania się dużo więcej potwornych wiadomości stanowiących podstawę przerażającej góry lodowej.
Wśród postaci przywoływanych przez Aarona Mahnke znajdują się plantatorzy, niewolnicy, robotnicy, lekarze psychiatrzy, wielcy wynalazcy, postępowe kobiety, gruźlicy i ich krewni dotknięci cierpieniem związanym z utratą bliskich, zdeformowane dzieci, latarnicy, strażnicy. Nie brakuje oczywiście złośliwych duchów – plotergeistów, zjaw, potworów, wampirów.
Mimo wszystko to miejsca stanowią główny motyw książki i rzeczywiście, autor zadbał o to, aby każda strona obfitowała w intrygujące lokalizacje, akurat nie od morza do Tatr, ale od oceanu do Gór Skalistych. Mrożące krew w żyłach opowieści o amerykańskich domach, w których straszy zna każdy – najsłynniejszym, wręcz ikoną w swojej kategorii, według Mahnke, jest dom na plantacji Myrtles w Luizjanie. Upiorne domy stanowią element specyficznego folkloru USA, podobnie jak nawiedzone hotele – w jednym z nich jak się okazuje, lustro paruje pod wpływem oddechu ducha samego Charlesa Dickensa. Przez dekady, a nawet ponad stulecie, do przekazywania strasznych opowieści, lokalnych mieszkańców inspirowały szpitale psychiatryczne. Statystyki pokazują, że obiekty te, podobnie jak więzienia, zaprojektowane dla 300 pacjentów czy więźniów, musiały zapewnić dach nad głową nawet dla 2000 osób. W takich warunkach, miały miejsce niewyobrażalne sytuacje. Poza miejskim, cmentarnym czy przyrodniczym otoczeniem, autor poświęcił spory rozdział wątkom powiązanym z morzem. Przytoczył wydarzenia dotyczące latarni morskiej, odosobnionych wysp, ale też, szczególnie dla mnie interesującego, statku Queen Mary.
„Straszne miejsca” nie jest książką dla każdego. Składa się z opowieści o zjawach, nawiedzeniach, nie brakuje w niej elementów numerologii i drastycznych opisów. Jednakże, dla osób zainteresowanych folklorem, ludowymi przypowieściami oraz Stanami Zjednoczonymi, książka Aarona Mahnke stanowi znakomity zbiór stanowiący gwarancję odbycia wyjątkowej wędrówki po tym wielkim kraju na kartach książki.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl