,,Bycie zwyczajnym to najtrudniejsza rzecz na świecie".
Yunaje, chłopiec, który nic nie czuł.
Od urodzenia nie odczuwa emocji, ale również nie rozumie tych, które mają inni. Mimika twarzy jest dla niego niejednoznaczna. Chłopak urodził się z aleksytymią. Innymi słowy to zaburzenia w
jądrze migdałowatym, które znajduje się w mózgu. Aleksytymia utrudnia mu odczuwanie radości, smutku, a nawet strachu. Almond nie wie, co to strach.
Brak emocji, czyli nieumiejętność odczuwania, wyklucza chłopaka ze społeczeństwa, jego rówieśnicy unikają go, śmieją się, dokuczają mu. Jego mama i babcia, próbują mu pomóc, cierpliwie tłumacząc zachowania, reakcje, mimikę, działania. Nie jest to łatwe. Bohater stara się być jednak ponad aleksytymią, stara się wyuczyć zachowań, uczy się żyć w społeczeństwie.
Almonda spotyka jednak brutalne doświadczenie, jego mama i babcia stają się ofiarami napadu...
świat szesnastolatka staje do góry nogami. Znaleźli się jednak ludzie, którzy postanowili pomóc nastolatkowi. Najpierw piekarz, doktor Shim, później Gon, który nie jest jednoznacznym bohaterem.
Opinia:
Gdy po raz pierwszy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, wewnętrzna, czytelnicza intuicja podpowiadała mi, że powinnam sięgnąć po tę historię. Długo zastanawiałam się nad tym, czy kupić
Almonda, na szczęście moja przyjaciółka wie, jakie historie mnie wciągają. Dzięki niej tę powieść przeczytałam.
Właściwie lepiej będzie powiedzieć, że delektowałam się czytaną historią. Uważam, że
Almonda lepiej czytać powoli, tak by zrozumieć lepiej doświadczenia bohatera, jego relacje i sposób bycia. Gdy postanowimy przeczytać ją zbyt szybko, to mogą uciec nam bardzo istotne elementy. Owszem, ta większa część historii będzie widoczna, ale możemy nie wyłapać małych kroków bohatera, który uczy się poznawać świata, który jest mu obcy. Pomijając to, możemy nie docenić skrupulatności autorki i tłumaczki. Moim zdaniem Won-Pyung Sohn jest jako autorka znakomitą obserwatorką życia, społeczeństwa, a także ludzkich problemów. Poza tym bardzo pomysłowo tworzy swoich bohaterów, ale obdarza ich również niemałym bagażem doświadczeń, trudnych. Mimo różnorodności charakterów pokazuje też coś istotnego, dwie bardzo różne osobowości mogą znaleźć między sobą nić porozumienia.
Książka podzielona jest na cztery części, a każda z nich to w pewnym sensie jakaś zmiana w życiu Yunjae, czasem też jakieś odkrycie i uczenie się siebie, swojego otoczenia oraz funkcjonowania w nim. Historia opowiedziana przez autorkę z pewnością nie jest jednowątkowa, chociaż ma jednego narratora. Z jednej strony mówi o osobie wykluczonej, a z drugiej o przyjaźni, miłości, poszukiwaniu drogi i miejsca w społeczeństwie, a może zrozumienia? Myślę, że każdy z przyszłych czytelników znajdzie w niej coś dla siebie. Będzie dobra dla nastolatków, gdyż główny bohater to ich rówieśnik, ale każdy dorosły również w niej się odnajdzie.
Skończyłam czytać książkę i miałam uczucie, że mogła ta opowieść płynąć dalej. Pisząc tę recenzję, dochodzę do wniosku, że jest idealnie wyważona, nie potrzeba nic więcej. Aczkolwiek w moim odczuciu autorka pozostawiła niedomknięte drzwi... może w przyszłości przeczytamy coś jeszcze o chłopcu z aleksytymią. Tego nie wiem, ale z przyjemnością poznałabym jego dalsze dzieje.
Troszeczkę mnie zakończenie rozczarowało, może dlatego że próbowałam "przewidzieć", albo przeszła mi przez głową jakaś "moja" wersja i chyba w jakiś sposób wpłynęło to na mój odbiór.
,,Rodzice wiążą z dziećmi wielkie nadzieje. Ale gdy te się nie spełnią, zaczynają chcieć, żeby dzieci były zwyczajne. Myślą, że to łatwe. Tymczasem, synu, bycie zwyczajnym to najtrudniejsza rzecz na świecie".