„A kiedy człowiek raz otworzy oczy, najczęściej nie ma już powrotu do stanu poprzedniego.”*
Na wakacje wyjeżdża się żeby odpocząć, nabrać sił do nowych wyzwań stawianych codziennie przed nami. Podróżuje się by zmienić otoczenie, pozwiedzać, poznać inne smaki, kultury, rzeczywistość. Czasami udajemy się w podróż by się lepiej poznać, coś naprawić, pobyć razem bez ciągłego zerkania na zegarek, bo czeka robota. Zmiana otoczenia pozwala odetchnąć, nabrać dystansu i przemyśleć to co jest problemem, dzięki temu można zauważyć to czego do tej pory nie chciało lub nie potrafiło się zauważyć.
Beata od paru lat jest w związku z mężczyzną, który nie zadowala się półśrodkami i dąży do raz postawionego sobie celu. Niestety, jego plan zdobycia wymarzonej pracy, jak na razie nie wychodzi i kobieta musi opłacać wszystko sama. Znosi zachowanie ukochanego i broni przed innymi, ale kiedy traci pracę i jest zmuszona podjąć posadę pokojówki w jednym z greckich hoteli dociera do niej, że w ich związki jest coś nie tak. Oliwia i Jakub to świeżo upieczone narzeczeństwo, które pracuje wspólnie w jednym z kobiecych pism. Napięty plan dnia nie pozwala im się dotrzeć dlatego lecą do Grecji – chcą się lepiej poznać i pogłębić swój związek. Alina to matka kilkuletniego chłopca z ADHD, z którego wychowaniem sobie nie radzi, nie potrafi uspokoić ani zająć czymś chłopca nawet przez chwilę. Liczy, że pobyt w Grecji pozwoli jej odpocząć i nabrać sił. Agnieszka to polka przebywająca na Krecie od kilku lat, do tej pory zadowolona z obecnego stanu rzeczy. Co może połączyć te nie znane sobie osoby?
Z twórczością Krystyny Mirek pierwszy raz spotkałam się przy okazji czytania jej „Pojedynku uczuć”, książki, która zapadła mi w serce i jak na razie jest zdecydowanym numer jeden pośród innych publikacji autorki. Na każdą kolejną czekam z utęsknieniem i biorę praktycznie w ciemno, bo jestem pewna, że mnie nie zawiedzie. Czy i tym razem pani Mirek mnie nie zawiodła?
Polska powieściopisarka słynie z tego, że jest dobrą obserwatorką otoczenia i potrafi umiejętnie, w sposób lekki, ale trafiający do odbiorcy przelać na papier, to co zaobserwuje. I prawdę mówiąc nie jest to nic nowego, tematy poruszane w każdej jej książce są bliskie czytelnikowi i przez to bardziej realne. Co ważniejsze, nie ma się wrażenia, że to już przecież było, przedstawia wszystko tak, że nie trąci schematycznością. Opisuje sprawy, które dotykają co drugą osobę i ukazuje jak wszystko wygląda z dwóch perspektyw – obserwatora i głównego zainteresowanego. Udowadnia, że łatwo jest oceniać patrząc na coś z boku, tak samo jak trudno jest spojrzeć obiektywnie na kogoś kogo się kocha i jest się mocno z nim związanym. To tylko dwa z licznych tematów poruszonych w najnowszej publikacji autorki. Mirek potrafi ubrać zwykłe słowa w emocje, które wypełniają, jak słusznie przypuszczam, nie tylko mnie w trakcie śledzenia fabuły. Prostymi, krótkimi zdaniami pozwala zajrzeć do życia swoich bohaterów zapoznać z ich problemami i pokazać jak je rozwiązują. Nie jest to łatwe, nic nie zmienia się nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Autorka opisuje całość realnie i rzeczywiście, ale przy tym dodaje trochę kolorów, nadziei i wiary.
Jeśli chodzi o bohaterów to znajduje się tutaj prawdziwy wachlarz przeróżnych osobowości. Wszystkie postacie są żywe i wielowymiarowe, każda jest inna i wywołuje przeróżne emocje. Od początku wyrobiłam sobie o poszczególnej osobie swoje zdanie, ale wiedziałam, że to się może zmienić, Wraz z przewracaniem kolejnych stron poznawałam je coraz lepiej. Mirek stopniowo odkrywa wszystko co dotyczy poszczególnych postaci i uświadamia, jak łatwo, a zarazem błędnie można kogoś zdefiniować. Najbardziej polubiłam chyba Beatę oraz Franka. Kobieta jest trochę pogubiona, ale zarazem bardzo silna i jak już coś przemyśli jest konsekwentna i nie ładuje się w nic czego nie jest pewna, uczy się na błędach. Chłopca nie można było nie polubić, z nadmiarem energii, potrzebujący prawdziwej uwagi i zainteresowania.
Z tego co do tej pory napisałam wychodzi, jakby to była nie wiadomo jak poważna powieść, a chociaż nie brak w niej trudnych tematów, to napisana jest lekko i przyjemnie. Jest w niej dużo słońca, morza i krajobrazów Krety. Można sobie usiąść i się rozmarzyć. Czyta się ją szybko i z zainteresowaniem. Losy bohaterów wciągają i niesamowicie trudno się od nich oderwać. Wraz z nimi przeżywałam ich wzloty, upadki i kibicowałam, by tym razem los się do nich uśmiechnął chociaż trochę. Krystyna Mirek, jako jedna z nielicznych potrafi sprawić, że długie opisy mnie nie nużą, a wręcz czekam na nie niecierpliwie. Mówiąc krótko – jestem bardzo, bardzo zadowolona. Jest życiowo, realnie, poważnie i zabawnie. Mnogość bohaterów nie przeszkadzała mi w zrozumieniu tego co chce przekazać autorka i nie zauważałam braku logiczności i spójności wydarzeń. Żałuję tylko, że mam ją już za sobą i muszę teraz czekać niewiadomi ile czasu na kolejną powieść, ale wiem, że warto – będę cierpliwa.
Najnowsza powieść Krystyny Mirek jest przemyślana i dopracowana w najmniejszym stopniu. Obawiałam się, że ta mnogość bohaterów zaszkodzi, że coś nie będzie ze sobą współgrać, ale nie. Wszystko jest, tak jak powinno, akcja toczy się wartko, dużo się dzieje i nie brak zaskakujących, a nawet i zabawnych momentów. Przeskoki między losami bohaterów potęgują napięcie i co jest równie ważne nie ma tu urwanych wątków czy opisania czegoś po łebkach. Wszystko ma swój czas i i miejsce. Do tego piękne opisy Krety, które stają przed oczyma jak malowane. Idealna lektura na lato, która nie tylko pozwoli spędzić mile czas i się rozmarzyć, ale i przypomni, że nie zawsze jest tak, jak wydaje się być na pierwszy rzut oka. Gorąco polecam – autorka ponownie pokazała, że potrafi bardzo dobrze pisać.
*str.61
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2014/06/all-inclusive.html