Ostatnio wampiry przeszły w literaturze wielką falę zmian: od mrocznych istot nocy Stokera do spokojnych 'wegetarian' w interpretacji pani Meyer. Również Richelle Mead przekształciła je według swojego upodobania w książce „Akademia Wampirów” otwierającej cykl o takim samym tytule.
Kiedy księżniczka Wasylissa i jej przyjaciółka Rose uciekają z Akademii, wiedzą, że będą poszukiwane. Lissa nie może tam wrócić, gdyż czuje, że tam nie jest bezpieczna- ktoś ją śledzi. Dziewczyny muszą się ukrywać w świecie ludzi, próbując zacząć nowe życie. Pomaga im w tym szczególna, parapsychologiczna więź. Ich plany przekreśla akcja, podczas której zostają pojmane i odwiezione z powrotem do szkoły. Rose kontynuuje szkolenie, by móc kiedyś przejąć funkcję strażniczki Lissy. Również księżniczka powraca do starych zajęć. Choć z pozoru wszystko wraca do normy, ktoś pozostawia w pobliżu arystokratki martwe zwierzęta, wiedząc o jej sympatii do tych istot. Wydaje się to mieć związek z, dotąd utajonymi, uzdrawiającymi mocami dziewczyny, niezwykłymi nawet na morojkę. Początkowo prymitywny żart porusza Lissą do głębi. Przyjaciółki nie wiedzą, komu zaufać. A zdrada zawsze przychodzi z najmniej oczekiwanej strony.
Spodobała mi się nowy pomysł na wampiry. W książce pani Mead podzielone są na trzy grupy: moroje, dampiry i strzygi. Moroje to istoty śmiertelne, odżywiające się krwią. Znoszą światło słoneczne w niewielkich dawkach, ponadto posiadają dar władania magią żywiołów, którą używają wyłącznie w celach pokojowych. Wybierają władcę spośród dwunastu rodów. Ponieważ nie bronią się umiejętnościami magicznymi, są im potrzebne dampiry, czyli potomkowie wampira i człowieka lub wampira i dampira. Są z natury szybsze i silniejsze, dlatego pełnią rolę strażników morojów. Oba gatunki są sobie potrzebne, bo dampiry nie mogą mieć potomstwa między sobą. Strzygi to osobniki, które wypiły całą krew ofiary (wampira lub dampira) powodując jej śmierć. Są nieśmiertelne, lecz tracą zdolność władania magią. Strzygi są głównymi wrogami wampirów.
Książka doskonale wprowadza nas w politykę. Każdy z dwunastu rodów obiera księcia bądź księżną, który jest potencjalnym kandydatem na tron. Już w szkole widać walkę o popularność i uznanie. Uczniowie noszą odpowiedzialność za reputację swojego rodu, a zniesławienie jest strasznym ciosem.
Pierwszoosobowa narracja Rose jest tutaj idealnym posunięciem. Fabuła jest bardziej zajmująca, kiedy widzimy ją z perspektywy wybuchowej dampirki, niż spokojnej Lissy. Książka wprost przykuwa wartkim tokiem zdarzeń i niespodziewanymi zwrotami akcji. Autorka czasami wtrącała zdarzenia z przeszłości, ale były tak zgrabnie połączone z fabułą, że ten zabieg tylko potęgował moje zainteresowanie.
Spodobały mi się również postacie drugoplanowe. Każda z nich została ciekawie skomponowana: mają swoją historię i indywidualny charakter. Nie pozostały również cały czas w cieniu- mieli swoje 5 minut sławy.
„Akademia Wampirów” jest pozycją lekką i absorbującą. Wartka akcja i interesujący bohaterowie sprawili, że książkę uważam za bardzo udaną.