Z Dorą Wilk, a raczej z prozą Anety Jadowskiej, lubimy się i nie lubimy. Powiedzieć, że sama Dora jest irytująca, to tak, jakby powiedzieć nic. Jednak jest jakaś magia w książkach Anety, która sprawia, że pomimo, że głównej bohaterki nie znoszę, wciąż wracam, wciąż czytam i wciąż zastanawiam się, jak głęboko sięga klątwa, którą zsyła na czytelników autorka. Wiem, że nie tylko na mnie. Rzesze fanów stylu Jadowskiej - co można zaobserwować na portalach książkowych - czyta i wraca, pomimo antypatii do Dory. Zmyślny czar i zmyślna klątwa.
Trzecia część Heksalogii o Wiedźmie nie odbiega od tego schematu. Dora sprawia, że otwiera się scyzoryk zagłady, a Aneta czaruje...
W "Zwycięzca bierze wszystko" akcja jest bardziej stonowana, przyznaję. Jest odrobinę lepiej jeśli chodzi o natężenie pieszczotliwych zdrobnień, a to już coś. Dora i jej "stado" udaje się na wieś, by uniknąć niebezpieczeństwa, jakie na nią czyha w magicznym mieście. Na wsi - ze względów ingerencji piekła i nieba, a także pewnej najemniczki, stado się powiększa, a Dora musi stawić czoła nie tylko Baalowi, niepokojom wśród piekielników... ale także pewnej wersji sądu ostatecznego. Ale chyba nikt nie wątpi, że wiedźma wyjdzie cało z każdej opresji?
Dora nałapała umiejętności. Jest już po części wampirem i wilkołakiem, teraz w jej cudowny genotyp wskakują geny aniołów i diabłów. Oczywiście wraz z genami dochodzą moce, siła i ogólna zajebistość. I to jest właśnie to, czego nie potrafię pani Anecie wybaczyć. Postać Dory jest po prostu nierealna. Nikt nie może być aż tak doskonały, a postać tak napisana ociera się o śmieszność. Wybaczyłam to Kvothe z "Imienia Wiatru" Pata Rothfussa, wybaczyłam nawet Old Shatterhandowi. Ale to co dzieje sie wokół naszej heroiny to katastrofa na kółkach. To katastrofa posypana lukrem i prochem strzelniczym.
Poza tym, dlaczego każda - lub prawie każda - kobieta w otoczeniu Dory to sucz? Po autorce która skonstruowała tak silną postać kobiecą, spodziewałabym się feminizmu, a przynajmniej braku wrogości wobec płci pięknej. Większość kobiet opisywanych przez Anetę to wredne babsztyle, którymi Dora oczywiście gardzi. Wolałabym, żeby zajebistość Dory i jej uwodzicielskie zdolności były podkreślone innym czynnikiem niż obrzucanie kobiet błotem. Wygląda na to, że feminizm w książce ogranicza sie jedynie do głównej bohaterki.
Jednak wszystkie te wady zanikają - albo chociaż zostają wycofane strategicznie na tył flanki - kiedy zaczynają działać czary Jadowskiej-pisarki. Ta książka emanuje czymś wyjątkowo pozytywnym. Jest magiczna, tak jak magiczny jest świat Thornu. Niebo, piekło i magia - wszystko to tworzy tygiel, w którym buzuje wyjątkowo dobra energia.
Jednak... gdybym posiadała taki talent, stworzyłabym mniej drażniącą główną bohaterkę. A może nie? Może ta Dora, ta urocza, doskonała do bólu Dora, jest częścią składową tej magii? Może wkurzać, może prowokować, ale może tak ma być, aby całość była kompletna?
Prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiem. Wiem, że do Thornu wrócę. I tak, do Dory też. Czasem dobrze znać własne słabości, pomaga to w życiu - także czytelniczym.