Angola. Kraj w południowo-zachodniej Afryce, nad Oceanem Atlantyckim.
Do 1975r. kolonia portugalska, obecnie republika z własną flagą, walutą i kodem kreskowym.
Reżimowy rząd dba, by obywatelom „żyło się lepiej i dostatniej” a bezpieczeństwa w tym kraju „z dykty, kurzu i śmieci” ** ofiarnie strzegą mniej lub bardziej tajne służby z Biurem Kryminalnym w budzącym powszechną grozę Bunkrze na czele.
Tamże, w owym Bunkrze, w sali dla detektywów, wysiaduje krzesło wieczny stażysta Jaime Bunda - dupiaty ciemięga, pośmiewisko wydziału i krewny dyrektora operacyjnego.
We własnym mniemaniu: Godny następca Jamesa Bonda, choć ja podejrzewam agenta Bundę o bliskie pokrewieństwo z Frankiem Drebinem i Jasiem Fasolą.
Co wyróżnia tajnego agenta Bundę to oko do detali i nieproporcjonalne do sylwetki, okazałe siedzenie. Stąd i jego przydomek: Bunda.
Ale i agent Bunda dostaje od losu swoje pięć minut chwały: Oto w lesie namorzynowym w Morro dos Veados, znaleziono ciało zgwałconej i zamordowanej czternastolatki. Bunda ma wytropić i zatrzymać sprawcę. Zwierzchnictwo liczy na jego niezwykły zmysł obserwacyjny oraz niebywałe (bo czerpane wyłącznie z amerykańskich kryminałów) doświadczenie zawodowe.
Pokrętna logika oraz nieortodoksyjne metody Bundy o dziwo, przynoszą sukcesy i kierują podrzędne śledztwo w sprawie zabójstwa Cathariny Kieli Florencio na zupełnie inne, bardziej zagmatwane tory.
Jakkolwiek „Tajny agent Jaime Bunda” z nazwy pretenduje do miana kryminału, kryminałem stricte nie jest.
Powiedziałabym, że „Agentowi Bundzie” bliżej do kryminalnej komedii albo satyry politycznej.
Być może za sprawą czterech Narratorów, którzy - jak przyznaje sam Pisarz - bywają krnąbrni i niesforni.
Policyjne śledztwo stopniowo odsłania nie tylko kolejne kręgi wielkiego przekrętu, lecz również realia Angoli.
Pepetela w ekskursji po dzielnicach i zaułkach Luandy: przez rządowe rezydencje, lepianki na Wyspie czy budy Roque Santairo, odkrywa przed zadziwionym egzotyczną lekturą czytelnikiem z Europy historię, kulinaria, jak również bolączki nie mniej egzotycznej Angoli.
Policyjna lupka ersatza Bundy z okładki ukazuje co raz więcej:
Biedę, głód, konflikty etniczne, niestabilną sytuację polityczną, rozwarstwienie społeczne, wszechobecną cenzurę, korupcję, nepotyzm...
Angola mimo szczytnych haseł realnego socjalizmu ma wiele z cech państwa totalitarnego; wszystkiego, co w świadomości ogółu definiuje republikę bananową.
Mimo tego ponurego obrazu przemycanego półgębkiem, „Tajny agent Jaime Bunda” to lektura lekka, dowcipna, wręcz: pogodna; ogromnie pozytywna.
Tym większy więc jest mój szacunek dla Pepetela. O kwestiach drażliwych pisze jak o błahostkach niegodnych większej wzmianki.
Ot, takim miejscowy folklor. Mimo to, ten lokalny folklor zapada w pamięć i daje do myślenia.
Chociażby:
„ Do cholery z tymi babami! - wykrzykiwał [Pan T.] - Zamiast siedzieć w domu z bachorami i mężami, udają intelektualistki i walczą o emancypację. Wydaje im się, że nadal tkwimy w epoce realnego socjalizmu.”
Gdy do powyższego dorzucić parcie, że rodzenie dzieci jest patriotycznym obowiązkiem - otrzymujemy sytuację niepokojąco zbliżoną do tego, co obecnie dzieje się w Polsce.
Albo:
„…To tradycyjny stosunek ludów Bantu. Nie mogę używać prezerwatywy, bo to wymysł białego człowieka!...”
Poniekąd już wiadomo, z jakiej to przyczyny AIDS w Afryce wciąż ma się tak dobrze.
Tudzież:
„ …to tylko puste słowa, jak z tą propagandą rządu. Która w radiu i telewizji obiecuje, że zrobi z Angoli bogaty kraj, a tymczasem wszystko się wali” Czy też:
„Kiedy rządowi coś się nie udało albo popełniono głupstwo (…), rozgłaszano, że to nie szef, lecz jego nieudolni doradcy podjęli niesłuszną decyzję.”
Skojarzenia ze sceną polityczną RP cisną się same i są równie ponure, jak gradowa noc listopadowa.
Abstrahując od całkowicie niewesołych refleksji wywołanych przypadkową zbieżnością osób i zdarzeń, muszę powiedzieć, iż cieszę, że „Tajny agent Jaime Bunda” trafił do mojej biblioteki. Kapitalna książka.
Zdecydowanie nie polecam jej miłośnikom zbrodni i sensacji, bo akcji i wybuchów nie ma tu za grosz, a krew ofiar leje się wyłącznie podczas przesłuchań,
Nie mniej, to przednia, intelektualna rozrywka, a sam agent Bunda - jako antyteza tajnego agenta - jest fenomenalny.
*) Bunda (port.) - dupa, pupa
**) cytaty z książki
Czeskie wyzwanie 2022 pkt. 3Książka afrykańskiego autora