Mariam - nieślubne dziecko pokojówki Nany i jej pracodawcy, znanego w mieście biznesmena Dżalila. Dziewczynka mieszkająca w kolbie, małej chatce poza miastem, z dala od oczu innych ludzi. Mała osóbka o wielkim serduszku, kochająca i bardzo tęskniąca za swym ojcem, który odwiedza ją raz w tygodniu i obsypuje prezentami. Uświadamiana przez mamę, że zawsze będzie dla niego tylko nieślubnym dzieckiem, nigdy nie traktowanym na równi z innymi, nie jest w stanie w to uwierzyć. Wciąż ma nadzieję, że kiedyś zamieszka razem z ojcem w jego pięknej willi w centrum miasta i obejrzy razem ze swym rodzeństwem film w kinie, które jest własnością Dżalila. Tylko tyle. Kilka zwyczajnych marzeń, które nie mają prawa się spełnić. A jednak Mariam nie daje za wygraną i postanawia sama wziąć los w swoje ręce. W piętnaste urodziny wyrusza do miasta na spotkanie z ojcem. Nie wie jeszcze jak okrutnie los z niej zakpi.
Lajla - najmłodsze dziecko liberalnego małżeństwa mieszkającego w Kabulu. Wychowuje się w rodzinie, w które ojciec nie każe matce sprzątać, gotować, nosić burkę i wychodzić z pokoju gdy przychodzą goście. A jednak żyje w miejscu przepełnionym smutkiem od kiedy dwaj starsi bracia wyruszyli na Dżihad - Świętą Wojnę przeciwko Sowietom. Matka nie wychodzi w pokoju, owinięta w koce i wpatrująca się w zdjęcia swych ukochanych synów, ojciec zajmuje się domem, uczy córkę czytać, pisać, grać w szachy. Jako człowiek nauki nie radzi sobie w życiu codziennym, dlatego Lajla przejmuje obowiązki gospodyni - na tyle ile potrafi kilkuletnie dziecko. Mimo to jest szczęśliwa, ponieważ ma przy sobie Tarigha, wiernego przyjaciela, z którym codziennie spędza wolny czas. Mijają lata, a oni, nadal nierozłączni, rozumieją, że ich przyjaźń przeradza się w coś poważniejszego. Wojna jest okrutna. Gdy uświadamiają sobie jak wiele dla siebie znaczą - los każe im się rozstać. Na chwilę, na rok, na zawsze...? Wkrótce życie Lajli legnie w gruzach, z których powstanie jako zupełnie inna osoba.
Mariam i Lajlę łączy ta sama wojna, ten sam mąż, ten sam dom. Dzieli je jednak ogromna przepaść. Czy są w stanie pokonać wszelkie trudności, które były, są i będą się pojawiać na wspólnej drodze?
Nie potrafię opisać swoich odczuć po przeczytaniu "Tysiąca wspaniałych słońc". Wciąż mam przed oczami niektóre żywe obrazy, które pojawiały się w trakcie lektury. Gdy zamknę oczy, widzę kobiety w ciemnych strojach przykrywających całe ich ciała - od stóp do głów, poruszające się szybko ulicą, ze spuszczonymi głowami. Widzę oczy pełne lęku. Widzę zniszczone miasto, zrujnowane domy, wysuszone pola i rzeki. Ta historia mną wstrząsnęła. Przede wszystkim dzięki opisom faktów historycznych, prawdziwej wojnie, która toczy się tam od wielu lat. Wszyscy o tym wiemy. Wszyscy przyjmujemy to do wiadomości. Lecz nic z tym nie robimy. A tam kobiety traktowane są jak przedmioty, jak worki treningowe, jak roboty produkujące kolejnych tyranów lub następne roboty. Dlaczego świat godzi się na takie tragedie ludzkie?!
Piszę strasznie chaotycznie, bo nie potrafię pisać o tej książce spokojnie. Nie potrafię ułożyć pięknych i mądrych zdań. Nigdy nie pogodzę się z losem, który opisał K. Hosseini. Nie wierzę, że wyssał tę historię z palca. Podobnie jak w "Chłopcu z latawcem" uwierzyłam w każde zapisane w książce słowo, zaciskałam zęby i pięści za każdym razem, kiedy bohaterowie byli bici, poniżani i spychani na margines. Przesiąknęłam tą historią i nie potrafię spokojnie o niej pomyśleć.
Ta recenzja nie jest piękna. Chyba w ogóle nie jest recenzją. Mam jednak nadzieję, że wyrzucając z siebie to, o czym wciąż myślę, znikną te obrazy w mojej głowie. Będę mogła spokojnie położyć się i dziękować Bogu, że dane mi było urodzić się w tym miejscu, w tej rodzinie i że mogę kochać ludzi z wzajemnością.