„Apostatka” to powieść, którą czyta się wyjątkowo szybko. Autorka chciała aby książka „czytała się sama” i to rzeczywiście udało się jej osiągnąć. O ile jednak samo zapoznanie się z tekstem przychodzi łatwo, to zebranie myśli po lekturze już takie nie jest.
Autorka pisze o zagubieniu i o poszukiwaniu. O wtłoczeniu w narzuconą tożsamość i o przychodzącym w efekcie, słusznym buncie. O trosce o samego siebie, ale i o ważnej roli akceptacji ze strony rodziny i społeczeństwa. O trudnych relacjach i o potrzebie oparcia w drugim człowieku. W moim odczuciu książka ta jest jednak przede wszystkim bardzo smutna. Bo choć „książka powstała jako odpowiedź na zasypujące od lat autorkę pytania o życie podporządkowane sekcie”, to odniosłem wrażenie, że wciąż pozostaje lekko zagubiona, że nie zakończyła jeszcze procesu poszukiwania odpowiedniej drogi. Samo publikowanie książki pod pseudonimem jest tu dość znamienne.
MIMO UZASADNIONYCH OBAW
Jest co najmniej kilka powodów, które mogły mnie zniechęcić bym sięgnął po „Apostatkę”.
Po pierwsze – od jakiegoś czasu unikam debiutów. Straciłem wiarę w to, że odkryję nowy talent pokroju Steinbecka, i podczas rozmów o książkach będę mógł wypinać pierś, kipiąc z dumy, że oto „ja czytałem tego autora, gdy go jeszcze nikt nie znał”. Niestety – zdecydowana większość debiutów po jakie sięgnąłem w ostatnim czasie okazała się literackimi gniotami. Istnieje tyle dobrych książek, które warte są lektury, że boli mnie serce na samą myśl, iż zapoznanie się z nimi jest zadaniem awykonalnym, niezależnie od tego ile czasu dane mi będzie jeszcze chodzić po ziemi.
Po drugie – unikam pozycji od Novae Res. Wydawnictwo to stało się dla mnie jakiś czas temu przeciwstawieństwem znaku jakości, ponieważ wydaje wszystko, niekoniecznie dbając nawet o należytą korektę swoich książek.
Po trzecie – bardzo nieufnie podchodzę do tych pozycji, których autor nie decyduje się podpisać swoim imieniem i nazwiskiem. Co do zasady, pseudonimy literackie to domena pisarzy XIX wiecznych oraz autorów pisanych pod kocem erotyków, którzy nie chcą być utożsamiani ze swoją wesołą twórczością. „Apostatka” jest wyjątkiem od tej reguły, ale o tym w dalszej części recenzji.
Mimo powyższych wątpliwości, gdy autorka zwróciła się do mnie z zapytaniem o recenzję, postanowiłem sięgnąć po „Apostatkę”. Zrobiłem to, ponieważ szczerze zaintrygowała mnie tematyka tej książki. Być może doświadczenia autorki nie są tak odległe od moich przeżyć, choć – jak mogę domyślać się na podstawie lektury – znajdujemy się dziś w innym miejscu.
ŻYCIE NAZNACZONE „ORGANIZACJĄ”
Dzieciństwo Vanitas to lata 90-te ubiegłego wieku. Jest ono trwale naznaczone przez przynależność do organizacji Świadków Jehowy. Znam ludzi, którym udało się wyjść z tych struktur, i wciąż po latach rozpatrują ten czas w kategoriach traumy. Przyszło im zapłacić za to cenę ostracyzmu i zerwania więzi rodzinnych. W tym kontekście rozumiem też publikowanie powieści pod pseudonimem.
Nikt nie powinien być zmuszany i siłą wtłaczany do jakiegokolwiek systemu wierzeń. Dotyczy to nie tylko Świadków Jehowy, ale również każdej innej organizacji, sekty czy też kościoła. Chrzczenie niemowląt i nadawanie im tym samym tożsamości konfesyjnej nie prowadzi do niczego dobrego. W procesie dojrzewania, zadawania pytań o sens i poznawania odpowiedzi – każdy człowiek powinien podjąć świadomy wybór odnośnie drogi, którą chce iść. Najlepsze intencje księży, pastorów, rabinów czy też „starszych braci” nie są wystarczającym usprawiedliwieniem dla gwałtu zadawanego młodym duszom. Dlatego uważam, że w szkołach nie powinno być nauczania religii. W ramach powszechnej edukacji powinny odbywać się zajęcia z religioznawstwa, gdzie dzieci i młodzież mogliby otrzymać rzetelną wiedzę na temat różnych religii i systemów wierzeń. Dojrzewanie jest (a przynajmniej powinno być) silnie związane z negowaniem zastanego porządku i poszukiwaniem prawdy.
CZY WYCHOWANO MNIE W SEKCIE?
Moje dzieciństwo – podobnie jak Vanitas – przypadło na lata 90-te. Również wychowywany byłem w rodzinie stawiającej wiarę na pierwszym miejscu. Co prawda, nie była to organizacja Świadków Jehowych, a Kościół Zielonoświątkowy, ale zielonoświątkowcom również „obrywa się” sporo w „Apostatce”. Książka zrównuje pewne schematy działania w tych miejscach.
Ja jednak wysoce cenię sobie okres mojego dzieciństwa i atmosferę społeczności, w której wyrastałem. Niemniej doceniam fakt, że nikt mnie nie ochrzcił gdy byłem dzieckiem, ani nie przymuszał do tego, gdy stałem się nastolatkiem.
Przyszedł naturalnie czas, kiedy zacząłem zadawać sobie pytanie czy aby przypadkiem nie wyrosłem w sekcie. W naszym wspaniałym, na wskroś katolickim kraju, każde odstępstwo od „normy” jest podejrzane. To całkowicie normalne, że młodzi ludzie muszą odpowiedzieć sami sobie na pytania dotyczące tożsamości, również w kontekście wiary. Przeszedłem zatem przez krótki (niemniej burzliwy) okres buntu względem tego w czym dorastałem. Postanowiłem nie zadowalać się gotowymi odpowiedziami i móc zweryfikować jaka jest prawda. Jako, że „szkiełko i oko” miałem w większym poszanowaniu niż wszelkie (nawet mistyczne) uniesienia – zdecydowałem się nawet na studiowanie teologii protestanckiej, gdzie przez pierwsze dwa lata wiele z tego co dotychczas myślałem, miało się obrócić w pył, aby dopiero na tych zgliszczach rozpocząć proces budowania wiary z trwalszych materiałów. Dziś mam pewność, że nie wychowano mnie w sekcie, ale pytanie to potrzebowałem sobie zadać i musiałem szukać na nie odpowiedzi.
W POSZUKIWANIU WŁAŚCIWEJ DROGI
Zdaję sobie sprawę z tego, że droga autorki „Apostatki” jest inna. Przyszło jej zapłacić wysoką cenę za odejście z organizacji Świadków Jehowy. Szczerze jest współczuję trudnych doświadczeń, bo – jak sama pisze – aktualnie znów zaczyna od nowa, i jest to już trzecie jej życie. Poza organizacją przyszło jej zmierzyć się również z nieuleczalną chorobą, a także depresją. Z tych doświadczeń zrodziła się jej książka, która – wbrew wymienionym we wstępie obawom – okazała się bardzo solidnym debiutem. Wiele rozmawiała z ludźmi oraz czytała na temat mechanizmów działania sekt. To wszystko przekuła w „Apostatkę”.
Cieszę się, że nie jest to po prostu zbiór zarzutów wymierzonych w Świadków Jehowych. Choć są fragmenty, w których autorka nie szczędzi im gorzkich słów, to jednak nie są to gorzkie żale. „Apostatka” to książka, która może dać nam wgląd w funkcjonowanie tej hermetycznej organizacji. Vanitas zauważa też to, że Świadkowie Jehowy okazali rodzinie głównej bohaterki powieści wiele praktycznej pomocy i troski. Nie zmienia to jednak niczego w kwestii niczym nieuzasadnionej kontroli życia „braci i sióstr” oraz nie usprawiedliwia rozmijania się z prawdą w „salach Królestwa”:
„Wtedy myślałam, że najważniejszym jest, by służyć Bogu. Ziemia była pod władzą Szatana, a ludzie „ze świata” byli bezbożnymi zacietrzewionymi „światusami”. Teraz wydostałam się z tego Matrixa i uczę się życia na nowo. – Zaśmiała się gorzko. – Odeszłam znacznie później niż ty, dopiero koło dwudziestki zaczęłam myśleć samodzielnie. Z opóźnieniem poszłam na studia… i tak naprawdę dopiero, od kiedy wyrzucili mnie z domu, poznaję świat takim, jakim jest. Bardzo długo walczyłam z lękami… społecznymi głównie, brakiem pewności siebie i w końcu z depresją… W sumie teraz myślę, że krył się za tym zwykły strach przed światem. I samotność, przytłaczająca samotność wśród tłumu, tłumu profanów. Straciłam bliskich. Zostałam sama, bez znajomych, bo przecież całe życie uczyli nas, że ten świat i ludzie są źli. Miałam tylko tych z organizacji. No i bez wizji Boga rzeczywistość stała się pusta, a może to ja byłam bez Boga pusta…”
Julia – główna bohaterka powieści – goni za sensem, ale nie jestem przekonany czy w czymkolwiek potrafi go odnaleźć. Tworzy organizację dla osób mierzących się z ostracyzmem, którym udało się (albo pragną) opuścić organizacje podobne do tej, w której sama dorastała. Nawiązuje relację z bratem, cieszy się niczym nieskrępowaną wolnością i niezależnością. Jednak podejmuje szereg niezbyt mądrych wyborów w swoim życiu. Już sama okładka dość wyraźnie sugeruje (wybaczcie spoiler), że jedno zniewolenie zamienia na inne, podawane w formie białego proszku. Dlatego uważam, że książka ta jest przede wszystkim bardzo smutna. Nie daje świadectwa prawdziwej wolności, a jestem przekonany, że taka faktycznie istnieje… I takiej życzę również autorce, bo książkowa Julia wybrała już swoją drogę.
DROBNE „ALE”
Mam pewien problem z oceną samego stylu książki. Fragmenty naprawdę bardzo dobre przeplatane są odrobinę mniej dobrymi. Autorka wplotła w powieść elementy dystopijne, dotyczące powszechnej kontroli obywateli przez państwo. W pewnym sensie spina się to z tym, czego doświadczała w młodości ze strony Świadków Jehowy, i nawiązuje do tego co jest powoli wprowadzane chociażby w Chinach, jednak nie wiem czy ten element nie wnosi do powieści więcej zamieszania niż pożytku. Nie mogłem się w kilku chwilach pozbyć myśli, że autorka chciała przekazać nam zbyt wiele w jednej książce, co odbiło się na klarowności fabuły. Pozostawiam to waszej ocenie.
Znajdziecie tu elementy humorystyczne, ale też wplecioną sporą dawkę wiedzy na temat funkcjonowania sekt. „Obrywa” się Świadkom Jehowy, ale również sporo przeczytać możemy o skandalach w Kościele Rzymskokatolickim. Wszelka hipokryzja i zakłamanie są tu piętnowane, niezależnie od szyldu pod jakim się skrywają. Jednak co dalej? „Apostatka” odpowiada raczej na pytanie „jak nie żyć?” niż daje nam wskazówki odnośnie właściwej drogi.
Reasumując – jest to całkiem udany debiut. Jestem ciekaw kolejnych książek autorki i chętnie po nie sięgnę w przyszłości. „Apostatkę” polecam tym, którzy są ciekawi jak funkcjonuje organizacja Świadków Jehowych i na czym polega ostracyzm, którego doświadczają ci, którzy odważą się opuścić jej szeregi.
Oczywiście powieść ta pisana jest z konkretnej perspektywy i nie jest to pozycja naukowa, która w sposób metodyczny przedstawia problem. Jest to jednak bardzo konkretny głos, który momentami zamienia się w krzyk i warto się w niego wsłuchać. Polecam.
Jaką cenę muszą zapłacić ci, którzy odważą się odejść? Późne lata dziewięćdziesiąte, transformacja ustrojowa. Przy granicy niemieckiej kwitnie przemyt. Młode małżeństwo, Adam i Ewa Sydlikowie, rozpa...
Jaką cenę muszą zapłacić ci, którzy odważą się odejść? Późne lata dziewięćdziesiąte, transformacja ustrojowa. Przy granicy niemieckiej kwitnie przemyt. Młode małżeństwo, Adam i Ewa Sydlikowie, rozpa...
"Apostatka" to książka opowiadająca o bardzo skomplikowanej relacji człowieka z religią. Mam wrażenie, że naprawdę mało jest takich pozycji, a przynajmniej o bardzo niewielu słyszałam, dlatego gdy au...
„Nie pozwól, by wczoraj zabrało ci za dużo dzisiaj” Okładka Apostatki doskonale odwzorowuje to, co nas spotka w środku. Intryguje i skłania do myślenia. Prowokuje czy przekonuje do pewnych racji? Na...
@malgosialegn
Pozostałe recenzje @atypowy
Niezwykły świat sztuki, miłości i tajemnic
„Czuwając nad nią” Jean-Baptiste’a Andrei to powieść, która zachwyca nie tylko treścią, ale również pięknym stylem i wydaniem. Książka została opublikowana przez Znak Ko...
"Krótka historia ekonomii" autorstwa Nialla Kishtainy to fascynująca podróż przez historię jednej z najbardziej wpływowych nauk społecznych. Autor jest cenionym brytyjsk...