Patrzcie, oto Belacqua, przekarmione dziecko, pedałuje, szybciej, coraz szybciej, z otwartą gębą i rozdętymi nozdrzami pędzi wzdłuż fryzów głogu za furmanką Findlatera, szybciej, coraz szybciej, aż wreszcie zwalnia przy koniu, przy czarnym tłustym zadzie konia. Tak właśnie, od fascynacji końskim zadem, zaczyna się króciutki - ćwierć-stronicowy, pierwszy rozdział powieści, by dopiero w drugim, zgodnie z zaleceniem Hitchcocka, zacząć od...nie, nie od trzęsienia ziemi, ale w każdym razie od erupcji. Nawet jeśli tylko w spodniach i w wyniku publicznego trzepania kapucyna na plaży. Cóż, miłość i tęsknota mają swoje wymagania, nawet jeśli strażnicy miejscy nie wykazują w tej kwestii krzty zrozumienia. Mimo tak erotycznego początku Belacqua zdołał osiągnąć w powieści zaledwie 2
‰ upadków, jakich doświadczył Bungo...I nie dziwota, bo bohater jest rozdarty pomiędzy dwoma popędami/uczuciami: uganianiem się za samicami (Apollo) i ucieczką przed nimi (Narcyz).
Beckett napisał swą młodzieńczą powieść (tytuł oryginalny:
Dream of Fair to Middling Women) latem 1932 roku w hotelu Trianon w Paryżu (choć inne źródła twierdzą, że rozpoczął ją w Kassel, gdzie w latach 1928-32 odwiedzał wielokrotnie swego wuja i kuzynkę) - to 21 lat po powstaniu
622 upadków Bunga Witkacego. I podobnie jak młodzieńcza powieść Witkacego, powieść Becketta została wydana dopiero po jego śmierci (po raz pierwszy w 1992 roku) - w tym akurat przypadku całkiem zgodnie z życzeniem autora. Podobnie jak u Witkacego jest to kipiąca dowcipem, językowym (mnóstwo neologizmów a także całych zwrotów zaczerpniętych z języków niemieckiego, francuskiego, łaciny, portugalskiego, niekiedy nawet włoskiego) i swoistym, bardziej słownym niż sytuacyjnym, rozpasaniem. Bo akcja opiera się na związkach damsko-męskich i jest w zasadzie historią flirtowania z kolejnymi dziewczynami, w których zadurza się Belacqua - porte parole autora. Pisząc
Sen... Beckett miał 28 lat, tym bardziej więc zdumiewa widoczna tu mnogość odniesień do literatury klasycznej. Inspirację do jej napisania autor znalazł w
Legendach/Snach o Dobrej/Cnotliwej Kobiecie u
Chaucera (
The Legend of Good Women, II. poł. XIV w.),
Tennysona (
The Dream of Fair Women, 1883
) i
Williamsona (
The Dream of Fair Women,1924)
- chyba żaden z tych poematów nie został przełożony na język polski, niestety. Wewnątrz znajdziemy mnóstwo cytatów, odniesień i uszczypliwości wobec dawnych i współczesnych dzieł literackich, począwszy od Dantego po Joyce'a. Obawiam się, że żaden dzisiejszy pisarz polski poniżej czterdziestki nie potrafiłby się wykazać podobnym oczytaniem, a zwłaszcza podobną znajomością poezji i jednocześnie dezynwolturą wobec filozofii.
Zabawna jest struktura powieści, której rozdziały kolejno nazywają się następująco: raz - dwa - und - trzy - i - koniec. Trzeci rozdział po niemiecku, bo bohater akurat odwiedza w nim narzeczoną, która uczy się w szkole waldorffskiej w Niemczech (Kassel). Kolejne wybranki serca Belacquy (którego imię Beckett zapożyczył prawdopodobnie od jednej z postaci występującej w
Czyśćcu Dantego) to: Smeraldina-Rima (pierwowzorem była pp. kuzynka autora,
Peggy Sinclair), następnie Syra-Kuza (pp.
Lucia, córka Joyce'a) i Alba (pp.
Ethna MacCarthy). Trzeba przyznać, że choć rozmowy, umizgi czy inne interakcje między tymi bohaterami są jakąś osnową wydarzeń, to w zasadzie na pierwszy plan wysuwają się raczej dywagacje (w formie swojego rodzaju didaskaliów narratora, komentującego działania postaci) na temat, czy związek między mężczyzną i kobietą ma sens i jakieś szanse zaistnienia (wątpliwości mogą wynikać z młodości bohatera/autora oraz ze specyficznego irlandzkiego kontekstu obyczajowego), a także jakie to pytanie miało odniesienia w literaturze. Ale sporo miejsca zajmują tutaj także uwagi meta-powieściowe autora, w których Beckett np. utyskuje na nieposłuszeństwo postaci i ich niepoddawanie się roli, jaką on - autor - dla nich przeznaczył. Postaci mają po prostu własne życie i nie są plastyczne - mają swój charakter. Narrator zwraca się niejednokrotnie bezpośrednio do czytelnika komentując ich krnąbrność, co zresztą powtarza się także w jego późniejszych sztukach.
Zastanawiałem się, jak ocenić ten tekst Becketta - nie jest to łatwe. Muszę jednak przyznać, że choć lektura książki wymaga sporej uwagi, to osobie wytrwałej może zapewnić pierwszorzędną zabawę. Bez wątpienia nie jest to powieść, która rozszerzy jakoś nasze postrzeganie świata - to raczej nieco plotkarski, choć zarazem bardzo erudycyjny zapis stosunków i klimatów panujących w intelektualnych kręgach towarzyskich Dublina lat trzydziestych i choć nieco surrealny, to jednocześnie niepozbawiony bardzo dowcipnie przedstawionych obserwacji i realiów społecznych.