To nie jest łatwa książka. To nie jest książka na relaksujący wieczór z lampką wina czy kubkiem herbaty. Czytałam tę książkę na raty. Po przeczytaniu "Kanada ulubiony kraj świata" Katarzyny Wężyk miałam zupełnie inne zdanie o tym kraju. Pomimo tego, że wątek szkół z internatem został tam poruszony jednak bez zagłębiania się w szczegóły. Wątek ten pojawił się też w nowej ekranizacji Ani z Zielonego Wzgórza "Ania, nie Anna". Jednak opisy, historie - poruszają to za mało powiedziane. One wstrząsają.
Przede wszystkim wstrząsające jest to, że robiono to dzieciom. Robiono to dzieciom na oczach innych dzieci i dorosłych. Tym samym dawano przyzwolenie na to by dzieci, dorastając krzywdziły następne pokolenia i siebie nawzajem. Postało błędne koło, z którego trudno wyjść. Trudno przerwać ten krąg. Dzieci, trafiające do szkoły z internatem, nie otrzymywały wiele. Większość z nich, której udało się przeżyć (ocaleńcy) często nie potrafili czytać ani pisać (mając po 16-ście lat). Za to w głowie czy w ciele powstały rany, które nie zabliźniły się nawet w dojrzałym wieku. Często te dorosłe dzieci nigdy nie usłyszały, że są ważne, potrzebne i że ktoś je kocha. Często zostały odseparowane od swoich rodzin często mając kilka lat. A trafiając do szkoły często rozdzielano je także z rodzeństwem. Cel? Całkowite zatarcie ich "prymitywnych" korzeni. Tym samym relacji rodzinnych i języka. Po przekroczeniu murów szkoły, miały porozumiewać się tylko i wyłącznie po angielsku, którego nie znały. A będąc przyłapane na rozmowie w swoim ojczystym języku (języku tzw. Pierwszych Narodów) były karane - biciem w każdym tego słowa znaczeniu. Krzywda dzieci odbywała się zarówno na tle psychicznym, fizycznym i seksualnym. Dziewczynki z Pierwotnych Narodów traktowane były jako towar do wzięcia, do dzielenia się i wykorzystywania. Niektóre opisy były tak brutalne, że nie byłam w stanie ich przeczytać. Dzieci nawet chodząc do dentysty nie mogły czuć się bezpiecznie. Dlaczego? Dzieci siadając na fotelu miały przywiązywane ręce i nogi do fotela. Natomiast w momencie kiedy dentysta zrobił swoje, do gabinetu wchodził ksiądz, który korzystając z okazji ubezwłasnowolnienia dziecka - je wykorzystywał.
Książka, składa się na historię paru osób, które odważyły się mówić co ich spotkało w szkole z internatem Św. Anny. O walce zmiany, pojednania i niespełnionych obietnic. Chęci ukrywania przez Ottawę dokumentacji, zeznań dzieci które doznały krzywdy. Tak, by 10 lat później, kiedy prawnikom uda się doprowadzić do rozprawy, te dzieci nie musiały tej traumy przeżywać raz jeszcze. Niektóre dzieci, nie dożyły do tego czasu. Nie dożyły sprawiedliwości. A część z nich nadal walczy z nałogami i z tym bym nie powielać zła i nie przekazywać go młodszym pokoleniom. Książka, pokazuje Kanadę z zupełnie innej strony. Kanadę, która sobie nie radzi. Która zamiast scalać, dzieli. Te doświadczenia tłumaczą dlaczego Pierwotne Narody mają tak duże uprzedzenia do Europejczyków, do tzw. rasy białej. Bo to od przybycia białych, Europejczyków, kościoła zaczął się ich dramat. Mam nadzieję, że w pewnym momencie doczekają się przeprosin Głowy Kościoła - papieża, który niejednokrotnie zapraszany był do Kanady by osobiście przeprosić za krzywdy. Póki co nie dochodzi do takiego spotkania. Mam nadzieję, że Papież pomimo swojego zapracowania - znajdzie czas by dać tym ludziom ukojenie. Bo na naprawę krzywd jest już po prostu za późno.
Bardzo polecam tę książkę osobom, które chcą zgłębić temat i dowiedzieć się dlaczego Kanadyjskie Kościoły płoną.