„107 sekund” autorstwa pani Liliany Fabisińskiej, stanowi jedną z lepszych premier ostatnich tygodni tegorocznych wakacji. Niby tytuł ten zakwalifikowany jest do powieści obyczajowych, to jednak autorka serwuje nam również elementy thrillera psychologicznego, który rozwalił mnie na łopatki.
Poznajcie Dianę - samotną matkę, która ledwo wiąże koniec z końcem i szuka nowej pracy by zapewnić lepszy byt swojej córce - Oli. Podczas jednej z rozmów kwalifikacyjny poznaje Norberta, z którym z czasem zaczyna łączyć ją coś więcej... Wszystko zmienia się jak w bajce - Diana i jej córeczka przeprowadzają się do pięknej willi w sercu Krakowa. A gdy na świat przychodzi Staś, nawet teściowa, dotychczas zimna i niechętna, zaczyna odnosić się do kobiety z sympatią.
Jej szczęście nie trwa wiecznie. Dochodzi do tragedii, za którą wszyscy obwiniają tylko i wyłącznie Dianę... Ale czy naprawdę tylko jej nieuwaga doprowadziła do śmierci dziecka? A co jeśli wszyscy kłamią oraz wszyscy są współwinni tej tragedii? Kim jest tajemnicza mścicielka, szukająca sprawiedliwości na portalach internetowych?
Pierwsze co przyszło mi na myśl kiedy otworzyłam przesyłkę z książką było „Skąd ten tytuł? O co może tutaj chodzić?”, jednak kiedy poznałam jego znaczenie... Za każdym razem kiedy spojrzę na półkę, na którym znajduje się ten tytuł, będę pamiętać o emocjach, które towarzyszyły mi w czasie czytania tragicznego momentu w tej historii...
Scena śmierci dziecka bardzo mną wstrząsnęła. Kiedy czytałam fragment, w którym do niego doszło miałam wręcz ochotę krzyknąć do Diany by zwróciła uwagę na swoje dziecko, którego zaraz nie będzie u jej boku. Coś czuję, że gdybym była rodzicem ta książka mocniej by mną wstrząsnęła, jednak pomimo braku potomstwa nie mogę powiedzieć, że przeszłam obojętnie obok śmierci dziecka nawet jeśli było ono fikcyjną postacią.
Fabisińska w świetny sposób ukazała żal, który towarzyszył Dianie po wypadku jej dziecka. Kobieta była niczym kopciuszek, którą z fatalnej sytuacji ratuje jej książę - Norbert. Mężczyzna oferuje jej nie tylko swoją miłość ale również lepszą sytuację materialną dla niej oraz jej córki - Oli. Niestety nic nie ma za dramo... Po samym opisie przeczuwałam, że Norbert razem ze swoją matką będą znienawidzonymi przeze mnie postaciami tej historii oraz sporo namieszają w fabule, jednak nie sądziłam, że aż tak...
Szczerze z każdą przeczytaną stroną sądziłam, że nic gorszego nie może już spotkać naszej głównej bohaterki, jednak autorka przygotowała dla niej oraz swoich czytelników trudną lekcję życia, której ja sama szybko nie zapomnę...
Jeśli chodzi o całokształt fabuły to większość historii poznajemy z wizji Diany, dopiero w końcowych rozdziałach autorka pokusiła się o narrację z wizji jej córki oraz przyjaciółki, co pozwoli Wam obiektywniej spojrzeć na niektóre wydarzenia.
Pisarka serwuje nam również wydarzenia sprzed i po wypadku. Może tempo początkowych rozdziałów nie należało do najszybszych, to jednak dzięki temu zabiegowi czytelnik lepiej poznaje bohaterów tej powieści oraz kwitnący romans pomiędzy Dianą a Norbertem. Mamy opisane początki ich relacji, ślub, dziecko.... jednak ich sielanka nie mogła trwać wiecznie. Po śmierci ich dziecka autorka z każdym nowym rozdziałem ujawnia nam nowe sekrety z przeszłości tej dwójki. Na początku jest ich dość mało jednak końcowe rozdziały są niczym wisienka na torcie - dla takich historii warto czytać!
Czy książkę polecam? Pani Liliana stworzyła nie tylko powieść ze świetnymi portretami psychologicznymi bohaterów, ale również napisała historię, która spowoduje u czytelnika wiele skrajnych emocji. „107 sekund” należy do tych tytułów, które nie pozwolą zbyt szybko o sobie zapomnieć. Jest to bardzo poruszająca powieść, która oprócz łez spowoduje u Was gęsią skórkę.