Co to znaczy, że życie jest, czy może powinno być "na miarę literatury"? Przede wszystkim to, że życie samo, życie bez naszego udziału nic nie mówi, a więc nie może być zrozumiałe. Życie samo pokazuje się w dwóch momentach, z których język jest sromotnie wygnany: albo w depresji, albo w mistycznym uniesieniu. Odchodzenie od życia prowadzi nas nieuchronnie w stronę języka, a więc - egzystencji. Literatura podsuwa nam język, za pomocą którego możemy zawiązywać przymierza przeciwko bezsensowi. Literatura w sensie szerokim, ba, najszerszym z możliwych, to językowy wyraz naszej egzystencji, to opowieść nadająca naszemu życiu kształt, który nigdy nie jest ostateczny i który bardzo często się kruszy. Dlatego człowiek bez literatury żyć nie może, nawet wtedy, gdy nic o tym nie wie.