Początek książki nie przyciągnął mojej uwagi tak, jak na to liczyłam, chociaż nie mogę powiedzieć, że mnie nudził. Ale czasami człowiek ma lepsze i gorsze dni i nie zawsze wszystko dociera do niego tak jak powinno. Jednak po około 120 stronach fabuła jakby „ruszyła z kopyta”. Zaczęło się dziać i wiele i ciekawie i już wtedy wiedziałam, że trudno mi będzie odłożyć książkę chociaż na chwilę.
Rozdziały są ułożone przemiennie, mamy więc współczesność i przeszłość związaną z wydarzeniami II wojny światowej. I tu muszę przyznać, że ciekawość sięga momentami zenitu, bo chociaż dokładnie wiemy co działo się w czasie wojny, to zdajemy też sobie jednak sprawę z tego, że pozostało po tym okresie wiele tajemnic.
Równolegle z tajemniczymi wydarzeniami w Szczecinie, pojawia się wątek dotyczący dziwnego zniknięcia młodego człowieka w Kopenhadze. I tak, czytelnik jest jakby w dwóch miejscach jednocześnie zastanawiając się czy oba te epizody mają ze sobą coś wspólnego.
Końcówka książki to dosłowny wyścig z czasem, bo ciekawość sięga maksimum i chce się jak najszybciej dotrzeć do końca. (Oczywiście jest to często kosztem oczu, które nie wytrzymują intensywnego i długiego wpatrywania się w tekst książki.)
Nie da się ukryć, że autor ma sporą wiedzę architektoniczną, która dorównuje dość obszernej wiedzy historycznej. Dla laika, pewne opisy związane z planami geodezyjno-architektonicznymi mogą być niezrozumiałe, ...