Powiązanie rożnych wątków, (niektóre dotyczą II Wojny Światowej, zaś reszta lat współczesnych), daje ciekawy obraz w książce, gdyż nie każdy autor potrafi to doskonale połączyć. Często tak w życiu bywa, że z pozoru niezwiązane ze sobą wydarzenia potrafią się zazębiać w najbardziej nieprzewidywalnych okolicznościach. Jak to prozaiczne niekiedy zdarzenie, może mieć kolosalny wpływ na rozwój wypadków. Taki miks zdarzeń spotkamy w „Zbawicielu” autorstwa Leszka Hermana.
Zarys fabuły
Szymon Rogala jest współwłaścicielem firmy zajmującej się rożnymi pracami budowlanymi i pewnego razu dostał zlecenie, przy rozbiórce trzech zabytkowych spichlerzy. Podczas prac następują nieoczekiwane problemy, gdyż okazuje się że w dwóch z nich zamiast normalnej ziemi na dnie, jest wylany beton, którego nie da się rozbić przy pomocy młotów pneumatycznych,. W pewnym momencie jeden z robotników znajduje zabytkowy chlebak z niemieckimi dokumentami z II Wojny Światowej oraz innymi przedmiotami. Rogala wyrusza w podroż, na spotkanie z developerem, by uzgodnić nowy termin zakończenia prac, gdyż owy beton je znacznie wydłuży. Niestety bohater na nie nie dotrze, ślad po nim zaginął. W tym samym czasie następuje szereg eksplozji w mieście z charakterystycznymi dodatkami, a mianowicie dołączanymi do nich płatkami kwiatów i karteczkami z szyfrem. Sprawę bada dwójka dziennikarzy Paulina oraz Piotr. W międzyczasie chłopak dziennikarki Igor Fleming zostaje zatrudniony przy inwentaryzacji poszczególnych spichlerzy, a dokładnie tego co z nich zostało. W tym samym czasie do Pauliny i Igora płyną zagraniczni przyjaciele z podejrzanym nowym członkiem załogi na pokładzie. Grupa przyjaciół zamierza wziąć udział akcji poszukiwawczej zatopionego okręgu, którego rzekomo wrak był widziany przez dwójkę bohaterów. Co stało się z Szymonem Rogalą? Kto stoi za tymi wybuchami? Czy obie sprawy jakoś się ze sobą wiążą? Czy nowy członek załogi jest rzeczywiście niebezpieczny? Czy dojdzie do wyprawy? Na te i wiele innych pytań, znajdziemy odpowiedzi w książce „Zbawiciel” autorstwa Leszka Hermana.
Brak obiektywizmu w mediach
W redakcji, na zastępstwo naczelnika pojawia się niejaka Przeworska, która od razu wprowadza niepotrzebny zamęt i rygor w już w większości przypadków zgranym zespole. Takie zachowanie nie jest niczym nowym, ale już utwierdzenie się redaktor w jednym tylko światopoglądzie i podporządkowywanie wszelkich, różnych wydarzeń z życia publicznego w Szczecinie tylko jednemu temu kierunkowi, prowadzi do ukrycia niektórych ważnych aspektów, jak również do braku obiektywizmu i zakłamania. Typowym przypadkiem był nakaz usunięcia z artykułu Pauliny wzmianki o wycince pomników przyrody pod parking, który miał w tym miejscu powstać. Kolejnym niewłaściwym postępowaniem jest znalezienie dziennikarza podzielającego te same wartości i wywyższanie go nad innych, nawet jeżeli źle robi, w tym przypadku była nią Urszula. Takie działanie szkodzi gazecie i przez to spada jej wiarygodność, a tym samym spada zapotrzebowanie na jej egzemplarze. Tak samo Przeworska robiła w sprawie wybuchów, wierzyła i wspomagała tylko Ulę zamiast wysłuchać i wziąć pod uwagę zdanie Pauliny i Piotra, przez co gazeta zostawała daleko w tyle za innymi wydawcami prasowymi. Wszystko jedno jakie to będą media czy prasowe, czy telewizyjne albo internetowe, to zawsze najważniejszy jest obiektywizm i rzetelność, a swoje przekonania dziennikarz powinien zostawić poza pracą u siebie w domu.
Zaufanie
Każdy może mieć zaufanie do drugiej osoby, niestety nie zawsze to nam na dobre wychodzi, tak było w przypadku dwóch kolegów z Danii w omawianej pozycji, ale o szczegółach nie będę wspominał, gdyż warto samemu to przeczytać. Jedynie napomknę, że czasem nie warto się chwalić nowymi planami na najbliższą przyszłość pseudo przyjaciołom, gdyż czasem może się okazać, że oni zrobią wszystko, by zając nasze miejsce. Tak samo Paulina próbowała zaufać Ulce podając jej nowe wiadomości w sprawie wybuchów, niestety ta dziewczyna wystawiła ją do wiatru, pogrążając ją jeszcze przed Przeworską. Powinniśmy czasem uważać, kogo zatrudniamy, z kim dzielimy się pewnymi informacjami, bo niewłaściwy człowiek może wykorzystać te dane przeciw nam, a nawet zrobić nam krzywdę.
Podsumowanie
Książkę czyta się lekko, wprowadza nas w rozwój wypadków powoli, niespiesznie, tak by potem ukazał nam się pełny obraz zdarzenia. Warto po nią sięgnąć pomiędzy ciężkimi pozycjami, tak by odpocząć od nawału niekiedy drastycznych, dość częstych opisów, natomiast tutaj mamy delikatny obraz, który się powoli rozkręca. Myślę że można ją polecić każdemu, kto lubi nienachalny kryminał z ciekawą fabułą i wątkami historycznymi w tle. Przy okazji zachęcam do czytania osoby mieszkające, bądź znające miasto Szczecin, gdyż będą mogły porównać treść do rzeczywistości, a może coś nowego dowiedzą się o swoim ulubionym mieście.