RECENZJA PATRONACKA
Życie w XI wieku nie należało do najłatwiejszych, ale przynajmniej człowiek wiedział, czego się spodziewać. A to niespodziewane zawsze można było traktować jako próbę zsyłaną przez bogów.
Tę zasadę z powodzeniem stosowali wikingowie, w tym Eryk, syn Eryka Zwycięskiego.
Jego wiara zostaje jednak wystawiona na ciężkie wyzwanie, bowiem wskutek eksperymentu, który wymknął się spod kontroli, razem z kilkoma swoimi ludźmi i całą słowiańską wioską Eryk zostaje przeniesiony do paleolitu.
Tam kilkudziesięcioosobowa grupa, choć cały czas ma nadzieję, że jakoś wróci do swoich czasów, musi nauczyć się żyć, a co za tym idzie, znaleźć odpowiednie miejsce na wybudowanie wioski. Nie należy to do najłatwiejszych zadań, bo ludzie nie wiedzą, czego mogą się spodziewać.
Rozpoczyna się walka o przetrwanie, wliczając w to konieczność znalezienia pożywienia zarówno dla siebie, jak i dla zwierząt.
Szczęściem w nieszczęściu wikingowie mają ze sobą broń, a wieśniacy wszystko, co potrzebne do przetrwania… no, może poza żywnością na bieżące potrzeby, ale o to przy odrobinie chęci i dobrej motywacji zawsze można się postarać. A wikingom i wieśniakom nie brakuje ani jednego, ani drugiego.
Pozostaje tylko lub aż znalezienie miejsca na nową osadę i… poznanie niebezpieczeństw, które mogą się czaić na każdym kroku. Wśród nich są dzikie zwierzęta i… ówcześnie żyjący przodkowie ludzi…
Kto wpadł na pomysł eksperymentów z czasem?
Co sprowadziło Eryka i jego ludzi do słowiańskiej wioski?
Czy wiara i umiejętności pomogą przetrwać w paleolicie?
Czy uda się znaleźć bezpieczne miejsce na rozpoczęcie nowego życia?
Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie właśnie w tej książce…
Ileż to razy człowiek (nie należę do wyjątków) zastanawiał się, co by było, gdyby w którymkolwiek momencie życia podjął inną decyzję…
O ile mniej błędów by się popełniło. Co nie zmienia faktu, że wtedy popełniłoby się inne błędy, a może i te same, tylko w nieco innych okolicznościach.
Sama myśl, że można się cofnąć do jakiejś chwili i udzielić sobie (lub komuś innemu) jakiejś rady, bywa kusząca, tylko… nigdy nie wiadomo, czy w takim wypadku nie wpadnie się z deszczu pod rynnę.
Może więc lepiej zostawmy podróże w czasie w sferze hipotez i dajmy się wykazać autorom, reżyserom i innym osobom, które czują się na siłach, by przedstawić nam świat z innej perspektywy niż ta nam znana.
Taką próbę (wielce udaną) podjął również Radosław Lewandowski, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać.
A ja… mogę być dumna, że znalazłam się wśród patronów medialnych dylogii Yggdrasil (niedługo premiera drugiego tomu). Za co, z całego mojego serducha, dziękuję Autorowi.
Polecam też Waszej uwadze pozostałe książki Radka, czyli: tetralogię Wikingowie (z Erykiem, synem Eryka Zwycięskiego wśród bohaterów historii) i „Australijskie Piekło”.