„Wyborny trup” to ostatnia z przeczytanych przeze mnie w styczniu książek, ale też trochę zwlekałam z napisaniem o niej opinii. Zastanawiałam się jak ją ugryźć. A może musiałam ją nieco przetrawić? Bo z pewnością książka zawiera treści, które niejednemu utkwią w gardle niczym uporczywa ość. W każdym razie to pozycja dla czytelników z mocnym żołądkiem.
Mimo, że zaczęłam z przymrużeniem oka, to nie znajdziecie w niej nic zabawnego. Jednym słowem to makabra, a wiele z opisywanych scen zostanie ze mną na długo.
A o czym jest książka? Pokazuje dystopijną przyszłość, w której świat opanowany przez wirusa atakującego zwierzęta, nie potrafiący jednak żyć bez mięsa, szuka dla niego substytutu. I nie, nie chodzi o kotleciki sojowe, czy hamburgery z pieczonych buraków. Substytut stanowi mięso ludzi, hodowanych tylko w tym celu. Mięso zwane specjalnym.
Dzięki Marco, pracującemu w rzeźni, poznajemy cały proces hodowli, od rozmnażania, przez handel, po zabijanie i przetwarzanie. Hodowany człowiek zostaje sprowadzony do sztuki mięsa. Opisy kolejnych etapów są makabryczne, tym bardziej, że tak wyprane z emocji.
Czy Marco jako jedyny, mimo takiej pracy nie jest pozbawiony ludzkich odruchów? Czy jako jedyny w tym towarze dostrzega ludzi?
Zakończenie, które serwuje nam autorka, jest jedynym możliwym podsumowaniem tej makabry i ludzkiego zezwierzęcenia.
Książka szoku...