Jest to dość późna powieść Agathy Christie, Poirot nie ma już tyle werwy co w innych powieściach, jednak jego szare komórki wciąż pozostają niezawodne. Tandem Ariadna Oliver i Herkules Poirot, rzecz jasna znajdują sprawcę morderstwa. Pani Oliver podsuwa sugestie, a małe szare komórki Poirota, jak pracowite trybiki, obracają się nieustannie tak długo, aż rozpracują zagadkę.
"Czy wie pan, co mi to wszystko przypomina? - spytała pani Oliver. - Komputer. Pan się programuje. Chyba tak to nazywają? Przez cały dzień wrzuca pan w siebie wszystkie dane, a potem czeka na wyniki.
- Coś w tym jest - Poirot przytaknął z zainteresowaniem. - Tak, tak, odgrywam częściowo rolę komputera. Zbieram informacje....
- I otrzymuje pan natychmiast kilka rozwiązań, a co jedno, to błędne? - zauważyła pani Oliver.
- Och, nie - odparł Poirot. - Komputerom to się nie zdarza."
Cóż za skromność Małego Belga :)
Język powieści, jak zawsze u tej autorki jest bardzo dobry, przez książkę się mknie, pochłaniając kolejne strony. Dobrze zbudowana intryga i powoli odkrywane tajemnice przeszłości sprawiają, że napięcie podczas lektury nie słabnie. Nie odczułam żadnego przestoju, ani znudzenia. Akcja toczy się nieśpiesznie, by zwiększyć tempo pod koniec, doprowadzając do zaskakującego finału.
Miłośnikom klasycznych kryminałów oraz wielbicielom Agathy Christie nie trzeba tej książki polecać. Powieści autorki są ponadczasowe, a nadany im przez upływ czasu klimat retro dodaje tym lekturom...