Nie powinno zaczynać się od tego recenzji (takie mam wrażenie), ale kochani jak ja uwielbiam te wiedźmy, to głowa mała… Starsze panie na emeryturze? Niedołężne? Robiące na drutach sweterki dla wnuków? Nic bardziej mylnego takie rzeczy naszych czarownic nie dotyczą, a mowa o Eli, Mirce Michalinie i Lucynce. Na początku, zaczynając przygodę z naszymi czarownymi paniami pomyślałam, że to coś w rodzaju serialu „Ranczo”, ale z wiedźmami w roli głównej. Dechowice to mała miejscowość, w której każdy się zna i wie o sobie wszystko (no prawie wszystko)
Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że w tej miejscowości rządzą „władze” takie jak stróże bezpieczeństwa, sołtys, przedstawiciele duchowieństwa, lecz z biegiem czasu przekonacie się, że to nasze cztery mocno posunięte w latach Panie czarowne mają kontrolę nad wszystkim. Jeżeli myślałeś, że już coś takiego czytałeś to bardzo szybko przekonasz się, że jednak autor Piotr Jedliński dał coś nowego co umieścił w ponad 500 stronach. Nie panikuj, czyta się szybko. Jeszcze raz napiszę, że uwielbiam te kobitki. Kłócą się, marudzą, ale jak sąsiadom, a tym bardziej im samym grozi niebezpieczeństwo to potrafią się zjednoczyć i wspólnie walczyć przeciwko złu….
Jeżeli myślcie, że zdradzę wam, z kim przyszło zmagać się tej społeczności to jesteście w błędzie, bo cała frajda jest właśnie w tym, żeby samemu przeżyć przygodę. Będzie pełno magii, słowiańskich wierzeń, eliksiry itp. Nie ukrywam, że chciałabym...