Wrocław w pierwszych powojennych latach i seria nietypowych, nawet jak na tamte burzliwe czasy, brutalnych zabójstw. Do prowadzenia sprawy wyznaczony zostaje młody, dziarski milicjant Stefan Gromił. Pomagać mu będą ideowy student Jan Warkot, majster drukarski Zdzisław Kapusta i niejaki Leon Słupecki, który... no właśnie, tu historia, która zaczyna się jak kryminał, płynnie wkracza na grunt fantastyki i horroru. Daję 7/10, bo jeszcze niedawno narzekałam na książki w klimatach Wrocławia, a tu autor zupełnie udatnie połączył wrocławskie realia sprzed lat z klimatem wczesnych lat pięćdziesiątych XX wieku, stalinowską propagandą, ideologiczną nowomową, wszechobecną inwigilacją ubecji i wpływem drogich towarzyszy ze wschodu, zaprawiając to sporą dawką humoru i elementu nadprzyrodzonego. Wampiry obsadzające kluczowe partyjne i administracyjne stanowiska i służby, wożące się czarną woł... znaczy pabiedą - kto by się tego spodziewał?