Piekne, napisane poetyckim językiem opowiadania o drzewach, takich jak: dąb, lipa, świerk, jawor, wierzba płacząca, sosna, brzoza, topola osika.
Z opowiadania Dzieje dębu:
Był jeszcze młody. Liczył dopiero pięćset lat. Co wiosna stawał w złocistej łunie młodych listków. Co jesień przybierał dostojną barwę starego brązu. Wieki mijały dla niego jak słoneczne dni, lata przelatywały nad nim jak szybkie ptaki, mijały dnie jak polotne motyle…
Urodzony w sercu dziewiczej puszczy, pochwycił szumny i dumny ton jej odwiecznej pieśni, a gdy dawna puszcza poległa pod ludzkim toporem — zachował ten szum królewski w swojej wyniosłej koronie i śpiewał ziemi i niebu o radościach wolnej kniei, niepokalanej złą stopą człowieka.
Jeślibyś stanął pod nim i przymrużył oczy — zdawałoby ci się, że to szumi nad tobą cała puszcza, dawno zrąbana. A to tylko głos umarłej puszczy przetrwał w poszumie wiernego drzewa.
Przychodziły ongi w letnie spiekoty do rzeki, która płynęła u jego stóp, żubry odyńce o krwawych ślepiach i zbałwanionej, czarnej kądzieli, łosie rosochate i kudłate niedźwiedzie, spragnione zimnej kąpieli. Zginęły dawno — przed wiekami — i żubry, i niedźwiedzie, i łosie… I rzeki już nie ma. A on przetrwał i szumi. W swojej szumnej pieśni zachował śpiew ogromnej rzeki. Zachował jej wiosenną, wzburzoną, oszalałą pieśń, śród zalanych kwiecistych wybrzeży, i jej letnie szemranie ciche, omdlałe. Jeżeli staniesz pod jego koroną i zamkniesz oczy, zda ci się, że to szumi rzeka, której już nie ma… A to tylko dusza umarłej rzeki trwa i śpiewa w żyjącym drzewie.
Z opowiadania Dzieje dębu:
Był jeszcze młody. Liczył dopiero pięćset lat. Co wiosna stawał w złocistej łunie młodych listków. Co jesień przybierał dostojną barwę starego brązu. Wieki mijały dla niego jak słoneczne dni, lata przelatywały nad nim jak szybkie ptaki, mijały dnie jak polotne motyle…
Urodzony w sercu dziewiczej puszczy, pochwycił szumny i dumny ton jej odwiecznej pieśni, a gdy dawna puszcza poległa pod ludzkim toporem — zachował ten szum królewski w swojej wyniosłej koronie i śpiewał ziemi i niebu o radościach wolnej kniei, niepokalanej złą stopą człowieka.
Jeślibyś stanął pod nim i przymrużył oczy — zdawałoby ci się, że to szumi nad tobą cała puszcza, dawno zrąbana. A to tylko głos umarłej puszczy przetrwał w poszumie wiernego drzewa.
Przychodziły ongi w letnie spiekoty do rzeki, która płynęła u jego stóp, żubry odyńce o krwawych ślepiach i zbałwanionej, czarnej kądzieli, łosie rosochate i kudłate niedźwiedzie, spragnione zimnej kąpieli. Zginęły dawno — przed wiekami — i żubry, i niedźwiedzie, i łosie… I rzeki już nie ma. A on przetrwał i szumi. W swojej szumnej pieśni zachował śpiew ogromnej rzeki. Zachował jej wiosenną, wzburzoną, oszalałą pieśń, śród zalanych kwiecistych wybrzeży, i jej letnie szemranie ciche, omdlałe. Jeżeli staniesz pod jego koroną i zamkniesz oczy, zda ci się, że to szumi rzeka, której już nie ma… A to tylko dusza umarłej rzeki trwa i śpiewa w żyjącym drzewie.