Jak napisał w swej przedmowie do książki Józef Weyssenhoff, przyrównując styl pisarski Juliana Ejsmonda do Rudyarda Kiplinga, autor tłumaczy nam znane instynkty i zwyczaje naszych zwierząt leśnych. Ale, podobnie jak Kipling, usiłuje przeniknąć tajemnice ich dusz, rozumować ich logiką, nie zaś zewnętrzną, ludzką logiką przyrodnika lub strzelca. I jak Kipling, unika w tym tomie antropomorfii, przypisywania zwierzętom charakterów ludzkich: lisowi — zmysłu oszukaństwa, gołębiowi — romantyzmu, albo osłu tak gruntownej, jak ludzka, głupoty. Przedstawia nam owszem objawy psychiki zwierzęcej: bohaterstwo rysicy — matki; zadufanie odyńca w swej mocy; poglądy niedźwiedzia na cywilizację; samczą zajadłość jeleni; dumanie żubra nad zanikiem swej rasy; złowieszczość i mściwość kruków.
Ejsmond, nie naśladując bynajmniej Kiplinga, pisze tu w jego duchu — jakby wyjawiał nam zwierzenia podsłuchane czy otrzymane od dzikich bestyj. Biegły wywiadowca wszedł w puszczę polską i dał nam poznać nowe jej dziwy.
Ejsmond, nie naśladując bynajmniej Kiplinga, pisze tu w jego duchu — jakby wyjawiał nam zwierzenia podsłuchane czy otrzymane od dzikich bestyj. Biegły wywiadowca wszedł w puszczę polską i dał nam poznać nowe jej dziwy.