W królestwie miliona słoni" to wojenny reportaż z Laosu, ale reportaż bardzo specyficzny. Brak tu wyraźnie pacyfistycznej nuty, brak także wojennego realizmu, którego można oczekiwać.
Laotańska wojna to dzielni, cierpliwi i wytrwali partyzanci, którzy kąpią się w rzekach, jedzą skromnie i walczą dzielnie. Pokornie znoszą trudny i niewygodny, rezygnują z dostatków i przywilejów, jakie mogła zapewnić kolaboracja z Amerykanami i walczą w imię lepszego, komunistycznego jutra: ramię w ramię, chłop z księciem, generał z szeregowcem.
Są tu partyzanci, resztki regularnego wojska, wzajemnie znoszące się siły rożnych frakcji, buddyjscy mnisi i zachodni szpiedzy tak nieudolni, że wszyscy o ich profesji wiedzą. Ładny, miły teatrzyk braterstwa w kolorze khaki.
Laotańska wojna to dzielni, cierpliwi i wytrwali partyzanci, którzy kąpią się w rzekach, jedzą skromnie i walczą dzielnie. Pokornie znoszą trudny i niewygodny, rezygnują z dostatków i przywilejów, jakie mogła zapewnić kolaboracja z Amerykanami i walczą w imię lepszego, komunistycznego jutra: ramię w ramię, chłop z księciem, generał z szeregowcem.
Są tu partyzanci, resztki regularnego wojska, wzajemnie znoszące się siły rożnych frakcji, buddyjscy mnisi i zachodni szpiedzy tak nieudolni, że wszyscy o ich profesji wiedzą. Ładny, miły teatrzyk braterstwa w kolorze khaki.