Bałem się sięgając po tę pozycję. Taaa, to dlaczego kupowałeś wszystkie te książki z cyklu? Bo… poruszały interesujące mnie tematy i wyglądały niesamowicie. Bo przecież diabły, upiory i czarownice – demonologia słowiańska. Nigdy nie dotykałem tych tematów, a tu przecież miałem to otrzymać w postaci kilku kolejno wydanych po sobie książkach. To czego się bałeś? Hmmm… chyba formy, literatura popularnonaukowa może nudzić, liznąć coś pobieżnie, bądź przytłoczyć taką ilością wiadomości, że pogrąży mnie się w trudnych do zrozumienia terminach, co doprowadzi do faktu, że roztrzaskam się o nią jak o ścianę.
Ale w końcu przeczytałeś? Żyjesz, czyli poszło dobrze? Tak. Jestem pod wrażeniem. Prostego języka i świetnie ułożonych zagadnień, które odkrywały przede mną poszczególne strefy działań złych duchów. Czasem przypominały o zasłyszanych za kajtka sformułowań, które wówczas nie były do końca przeze mnie rozumiane. O podmienianiu niemowlaków, czy chociażby o wichrach za które byli odpowiedzialni wieszający się samobójcy. Wiele dziadkowych opowieści powraca podczas tej lektury, część z nich jeszcze spotykam podczas codziennych rozmów, większość niestety przepadło bez pamięci.