Mam problem z tą książką.
Z jednej strony bardzo płynnie napisana, język bez zarzutu, bywa całkiem zabawnie, krasnolud klnie nader malowniczo (a to jest sztuka, kląć malowniczo, większość i bohaterów literackich, i filmowych, i rodaków na ulicach, klnie po prostu nudno i na jedno kopyto), w treść wpisane są retellingi znanych baśni, niektóre odkrywcze, a wiele interesujących, bohaterowie ciekawi, dziać się dzieje, chędożenia, mówienia o chędożeniu i myślenia o chędożeniu może przydużo, ale do krasnoluda to w sumie pasuje, więc niechta...
Z drugiej ta powieść tak naprawdę to nie jest powieść, tylko zbiór opowiadań, stąd u mnie tak... rozwleczony czas jej czytania (miesiąc!). Nie lubię opowiadań, mam uraz po szkolnym przerabianiu nowel, i muszę robić sobie przerwy w lekturze. Świat przedstawiony jest w sumie niedopracowany, a w miarę czytania pytań przybywa, zamiast ubywać. Kim jest Pierwotny? Skąd się wziął? Czemu jest Jedyny? Czym lub kim jest Tropiciel? Nabywa się go z urodzeniem, zdobywa w wieku dojrzewania, dostaje w prezencie, spada to na człowieka (krasnoluda) zupełnie znienacka? I czy tylko na krasnoluda, czy człowiek też może go mieć? Gdzie znajduje się źródło magii? Czym jest? Kim jest? Jak wygląda, że tak to ujmę, profil rasowy tego świata? Bo na pierwszy rzut oka ten świat wygląda na świat czysto ludzki, z jednym krasnoludem, niedobitkami elfów i różnymi niesympatycznymi istotami, które się co jakiś czas wyrywają z mroku, plus smoczycą czy inn...