Zylce, ajntopy, jarmuże, zuptówki, kluchy z kaspusta, parzychy, rosoły z nudlami, czerniny, gapie zupy, dukane pyry, poliwki, golce… to tylko nieliczne potrawy, które nieodłącznie można kojarzyć z kuchnią pomorsko-wielkopolską. Co zaś one oznaczają dokładnie, jak je przygotowywano, kiedy je jadano, jakie obrzędy były z nimi związane (zwłaszcza w nawiązaniu do świat wielkanocnych), tego właśnie czytelnicy mogą się dowiedzieć z tej książki.
Zapewne dla wielu lektura będzie połączona z powrotem pamięcią do czasów dzieciństwa, które najczęściej jawi się jako okres bardzo radosny. Obrazki z młodości w takiej formie niekiedy towarzyszą nam przez całe życie i. co więcej, często są to te zdarzenia, które dzieją się w kręgu kuchni. W zasadzie nie ma się temu co dziwić, skoro dawniej znacznie silniej niż dzisiaj właśnie kuchnia zarówno w sensie dosłownym jako miejsce, jak i bardziej ogólnym łączącym się z obyczajami, obrzędami, była prawdziwym centrum życia. Tutaj przecież gromadziła się rodzina, tutaj gaworzyły ze sobą babcie i mamy odwiedzające się po sąsiedzku, tutaj koncentrowały się tak bardzo tajemnicze i zawsze ekscytujące zwłaszcza dzieci przygotowania do świąt, uroczystości rodzinnych, tutaj też można było dostać smakołyki, łakocie, nawdychać się najprzeróżniejszych aromatów, posmakować świeżo upieczonego ciasta, podejrzeć, co też babcie, mama czy gosposia wyczynia z najrozmaitszymi produktami, tutaj też, szczególnie jesienią i zimą, było przytulnie i ciepło, gdy wesoło buzował ogień w piecu.