Fitzgerald w swoim stylu - przepych zaburzający gospodarkę hormonalną. Gdzie zabawa, upojenie alkoholowe gra w kości z przepitym życiem. Od moralnego dna do finansowego dna, bez szczytowania. Gorzkie wyrachowanie z pokoleniem, które nie chciało nic robić, tylko hulać i udawać, że dusza nie biednieje od atrakcji. Wolna narracja faktycznie sprawia, jakbyśmy utknęli w stagnacji. Leniwi młodzieńcy od uścisku, do kolejnego kieliszka wyburzającego fasadę szczęścia. Męczące w czytaniu, jak męczące jest życie tych, dla których szczytem egzystencji jest wypchany portfel banknotami w studolarówkach, barek z whisky i kobieta przy boku w sypialni.