Fragment: I TAK BYŁO PRZEZNACZONE. Trzej przyjaciele byli w nastroju nie do pozazdroszczenia: wielki skarb uciekł im sprzed nosa, a na domiar złego byli głodni. Z kieszeni ziały pustki, a każde wyjście na miasto groziło uwięzieniem. Gdy nastał dzień, spożyli resztki zapasów i czekali cierpliwie na powrót Buridana. Obiecał im przecież przywieźć pieniądze. Co będzie jednak, jeśli jego nieobecność się przedłuży? Minął dzień, noc i jeszcze jeden dzień. Bigorne zaryzykował wyjście i zdobył bochen chleba, który zjedli w mgnieniu oka. Potem ułożyli się w jednym z kątów poddasza, starając się zasnąć, aby nie czuć głodu. Buridan tymczasem dotarł do Dzielnicy Cudów, dokąd wjazd był już zupełnie wolny. Stanąwszy na głównym placu, kazał przywołać księcia Egiptu. Nie upłynęło parę minut, a czcigodny książę zjawił się wraz z eskortą, trzymając w ręku pochodnię. Wtedy Buridan w milczeniu zaczął odwiązywać przytroczone do siodła worki, które padały, wydając głuchy brzęk, u stóp osłupiałych ze zdumienia żebraków. Tylko książę Egiptu pozostał spokojny. — Obiecałem — odezwał się Buridan — że gdy zostanę bogaty, ofiaruję tobie i twoim towarzyszom połowę mego majątku. Dotrzymam słowa później, te pieniądze bowiem nie należą do mnie. Jest to złoto, którego nie mogę zatrzymać. Pomyślałem więc, że dam je tobie, polecając rozdzielić pomiędzy wdowy i sieroty po tych, którzy zginęli podczas starcia z wojskami królewskimi. Książę Egiptu pokiwał głową na znak zgody i skinął ręką. W mgnieniu oka zaopiekowano się wszystkimi czterema workami. Buridan uśmiechnął się, pozdrowił ukłonem księcia Egiptu i opuścił Dzielnicę Cudów.