Nie dajmy się zwieść tytułowi książki Cezarego Domarusa – „Szybkiej książki o niczym takim” wcale nie czyta się szybko. Mimo że to „wiersze z 2019 roku” (jak głosi dopisek przy spisie treści), tomik nie wydaje się ani jednorazowym wyskokiem-projektem w sensie, w którym znacząco miałyby odstawać od konsekwentnie prowadzonej dykcji sytuującej się na antypodach fast writingu czy skojarzeniowej żonglerki, ani osobistym pamiętnikiem sprzed pandemii. To precyzyjna robota poetycka, w której wydarzeniami najbardziej godnymi odnotowania (i może nawet kluczowymi do przepracowania) są te z „drugich planów”: marginalne scenki z życia klas pracujących, wypiętrzanie się gmachów oraz inne metamorfozy centrów miejskiego krajobrazu – środowiska klasy planistów systemu brandów i towarów, samobójstwo osoby należącej do mniejszości, w końcu: sceny z życia kochanków – bez instagramowych filtrów i tanich sensacji. Trudno więc mówić „o niczym takim” – to zdarzenia, po których zostaje jakiś ślad (także w języku), które, jeżeli jeszcze nie są znaczące, potencjalnie mogą być nimi za chwilę. Zdają się interesować autora, ponieważ programowo wydaje się on impregnowany na obieranie wzruszeń, uczuć i wartości z codziennych, materialnych okoliczności, bez których to mogłyby przestać cokolwiek znaczyć; jeżeli dokonuje syntez, jest ostrożny. Z drugiej strony, oczywiście, nie jest to „powolna książka o wszystkim, co ważne”, tak jak i nie jest to „poezja dla wszystkich”, a książka zdecydowanie dla osób, które także interesuje społeczno-liryczny sabotaż oraz niedostrzegalny ruch małych narracji.