Autor dobrał dosyć niespotykany styl pisarski do swojej książki. Cokolwiek nam tłumaczy jako narrator, to nawet zadaje pytania, niby sobie, ale wiemy, że chodzi nawet o nas, co my byśmy myśleli w danym momencie o tej sytuacji. Bardzo dużo rzeczy nam opowiada, więc dialogów nie ma zbyt dużo. Z pewnością obrał styl pod górkę, gdyż zanim cokolwiek się wydarzy, to wprowadza nas z wolna, ukazuje co pojawia się po drodze i później leci z górki wydarzeniami, których raczej się nie spodziewaliśmy. Później ponownie to samo. Wiemy zatem, że tak szybko nie da się przestać jej czytać, gdyż przerwę można zrobić jedynie po zlocie z górki, bo wcześniej jest za bardzo wciągająco. Historia pokazuje nam losy zwykłego mężczyzny, któremu marzy się wielka kariera pismaka. Oczywiście doczekał się wciągnięcia w wydarzenia, lecz pewien był, że sam będzie sobie panem. Niezbyt miłe zaskoczenie spotkało go niedługo po tym, kiedy zdał sobie sprawę, że został wykorzystany i to przez osobę, która lubi krzywdzić innych. Niby dostał to na czym mu zależało, ale czy teraz jest szczęśliwy? Dodam wam tylko, że trupy, które tutaj spotkamy będą podziurawione przez szkło, które będzie tkwiło w ich ciele. Stąd nazwa Szklarz. Nie będą to smaczne opisy, choć co ciekawe, porównania, które autor zastosował są nie tyle konkretne, ile nieraz nieco zabawne. Główna postać ma ogromny talent do korzystania ze swojej wyobraźni, a co za tym idzie, nawet okrutne zjawiska będą zwracały na siebie uwagę przyrównaniem ich do i...