Któż z nas nie zna zekranizowanego bestselleru "Wyznania zakupoholiczki"? Tak, to sprawka Sophie Kinsella. Autorka, która lata temu mnie zachwyciła lekką narracją, pozytywnymi książkami ze szczyptą humoru oraz bohaterami, którzy wygrali mimo przeciwności. I choć moje podejście do tego typu literatury wraz z wiekiem diametralnie się zmieniło, śmiało mogę powiedzieć, iż Sophie wciąż utrzymuje swój poziom. Mając na względzie ponowne wydanie "Spójrz mi w oczy, Audrey" temat, któremu przygląda się autorka jest uniwersalny, ponadczasowy, a wręcz będzie się w moim przekonaniu nasilał w kolejnych latach.
Tytułowa Audrey to nastolatka, o której - gdybyś ją spotkał - pomyślałbyś iż jest niespełna rozumu. Tak, ludzie potrafią bardzo szybko przyklejać łatki innym. Dziewczyna unika kontaktu wzrokowego, unika ludzi, unika tłumu, w zasadzie nie wychodzi z domu, a na nosie wciąż ma okulary przeciwsłoneczne, których nie ściąga nawet w zacienionym zaciszu własnego pokoju. Trauma przeżyta w przeszłości doprowadziła bohaterkę do obecnego stanu. Można odnieść wrażenie, że rodzina stanowi wsparcie w dochodzeniu do siebie, z drugiej jednak strony rodzice, jak i rodzeństwo to mieszanka śmiechu, przekory, rozsądku i jego zupełnego braku, a każdy dzień przynosi nowe rewelacje i awantury, w których pierwsze skrzypce gra oczywiście "szyja" rodziny.
Sophie Kinsella pochyla się nad problemem zaburzeń psychicznych, lecz unika beznamiętnej, pouczającej narracji. Wykorzystuje swój...