„Śpiewaczka” to debiut autora i w życiu bym nie powiedziała, że tak jest. Świetnie napisany thriller psychologiczny i to do takiego stopnia, że nie raz miałam ochotę rzucić nią w ścianę, ale to, dlatego ponieważ akcja była czasami tak napięta, że nie wiedziałam, co zrobić. Oczywiście to są dobre pozytywne nerwy, ponieważ wtedy wiem, że całą sobą weszłam w książkę. Jedna z tych gdzie rezultat zobaczysz na samym, samiusieńkim końcu i to jest mega pozytyw.
Nie wiem czy znacie może zbrodnie, która była tak idealna, że do dnia dzisiejszego nie znaleziono sprawców zbrodni? Jeżeli tak podzielcie się w komentarzu z miłą chęcią przeczytam. Tutaj chciałabym napisać czy udało się czy nie, ale wtedy zepsuje smak odkrywania zagadki, więc powstrzymam się.
Eliza Kantecka główna bohaterka, primadonna opery bydgoskiej postanowiła zabić właściciela antykwariatu, którego odwiedzała, dlaczego? Co miała za motyw? Sami dowiadując się będziecie w szoku.
Pamiętam uczono mnie, że lepiej powiedzieć najgorsza prawdę niż kłamać, bo kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw, a wtedy nie ma zmiłuj się. Wyżej zadałam pytanie do was czy znacie morderstwa, które nie znalazły sprawcy? Tutaj do ostatniej kartki miałam jedną teorię, ale legła w gruzach i obeszłam się smakiem, ale to pozytywny rezultat, bo jednak nie przewidziałam zakończenia.
Książka w jakimś stopniu na czasie i tu mam na myśli przeszłość, która nie zapomina i która domag...