"Sny o pociągach" to odrobina, bardzo dobrej, dojrzałej prozy. Odrobina, bo ta książeczka liczy sobie zaledwie 110 stron, chociaż mam wrażenie, że przy innej, bardziej ekonomicznej, redakcji treść pomieściłaby się na 70 - nawet nie minipowieść, opowiadanie raczej.
Z drugiej strony proza Denisa Johnsona jest gęsta jak syrop, a jego styl: prosty minimalistyczny i szorstki, jak postaci, które stworzył. Obie te rzeczy pozwoliły Johnsonowi zamknąć żywot - od kołyski po grób - Roberta Graniera - drwala i robotnika torowego, żyjącego hen, w dzikich ostępach stanu Idaho, w tak skromnej książeczce.
Już chciałem sarkać, że jak to? Po co wypuszczać takie maleństwo na rynek, jak można było uzbierać, ze trzy takie historie i puścić do ludzi zbiorczo i wtedy to do mnie dotarło: "a gdyby ktoś chciał spisać historię mojego życia, zawierając w niej tylko znaczące dla niego momenty, to ile stron miałoby to dzieło?" Zamknąłem się i dałem 8/10 lub 4/5. Polecam.