Góry wszechmocne, to w was chwalę sobie, co jakże wielkie i nadludzkie:
burzę, gdy w nocy ciszę wnet przeszywa, w niej bowiem gnieździ się pradziejów demon.
I ten kto zna was, obcość waszą czuje, waszym żywiołem - mit najpierwotniejszy.
Głuchym milczeniem wasza mowa, co z drzew szumiących się dobywa
W śniegu srebrzystym gościcie nas swoim, choć łaski wasze bólem są podszyte.
Baczcież jednako: nam dusza moc nie straszną: oto śmiejemy się wam w twarz.
(G. Hauptmann, tłum. E.Białek)
Was groß und menschenfremd in dir,
du Weltgebirge, lob’ ich mir:
Den Sturm, der deine Nacht durchbraust,
darin der Urwelt Dämon haust.
Dem bleibst du fremd, der recht dich kennt.
Urmythos ist dein Element.
Du schweigst gewaltig, wenn du sprichst
und rasend deine Forsten brichst.
Du duldest uns im Winterschnee,
doch deine Gnaden tuen weh.
Nun aber: weichlich sind wir nicht:
wir lachen dir ins Angesicht
Cóż, oryginał wiersza Hauptmanna nie jest napisany tak antycznym językiem - jest bardziej współczesny, niż tłumaczenie... Podobało mi się, że autor sięgnął do tego wiersza. Świetnie zapowiada on atmosferę, jaka panuje w książce i tworzy jej tło, które jest czymś o wiele potężniejszym i głębszym niż wątła kryminalna intryga. To "coś", to prawdziwe: przeszłość i życie mieszkańców Karkonoszy. Intryga...cóż - ciekawsze jest regionalne i historycznie tło, niż ona sama. Ale jako tako trzyma uwagę (vide: "wciągalność"), więc jak na rozrywkę - w porządku. Nie nudziłem się. Stany średnie.
Trzeba przyznać, że dialogi są jednak dość drewniane. Być może tak dziś mówi młodzież, ale jeśli - nawiązując do starego dowcipu ze stanu wojennego o milicjantach i rybce akwariowej, w którym wyższa inteligencja przekazuje język organizmom stojącym niżej - pisarze będą czerpać ów "język" do swoich książek, a nie odwrotnie, to to nie będzie chyba dobrze świadczyć o ich poziomie intelektualnym. Nawet, jeśli zajmująco pisać jest być może trudniej, niż interesująco mówić. Psychologia postaci...Nie uwierzyłem ani w konflikt Maxa z ojcem (że biologiczny ojciec zawsze musi być lepszy?!), ani w motywację Szulca. Spuśćmy lepiej na to kurty(za)nę milczenia. Co do warstwy historycznej i rzeczowej - nie będę się czepiał. Autor sam, osobiście dla audiobuka nagrał posłowie, w którym...no, może nie kaja się za nieścisłości geograficzne i historyczne, ale wprost mówi, co jest tylko fabułą, którego szlaku czy drogi nie ma, i czego w rzeczywistości nie dałoby się zobaczyć, choć w powieści jest inaczej. Licencia prosaica. To dobrze, że to mówi, bo nie raz już powieści powodowały zwiększony ruch turystyczny w rejonie, w którym rozgrywa się akcja książki. Nie jestem pewien, czy ta książka ma taki potencjał, ale chyba jednak trochę tak. I, jak pisał Siembieda: nic tak nie uwiarygadnia zmyślenia, jak umiejętnie wmieszana odrobina prawdy - stąd być może u Gortycha wspomnienie o morderstwie na przewodniku Tadeuszu Steciu? Mówiło się o tym dotąd tylko lokalnie - w regionie. Po lekturze nie powiem, żebym żałował, że sięgnąłem po książkę - przy słuchaniu (szybkość +1,75...) to zaledwie pół dnia, nie trzeba się wcale skupiać, więc przyswaja się w miarę bezboleśnie. Ale z pewnością istnieje lepsza literatura. Czyli w rezultacie rzecz przeciętna, ale + * za debiut i historię z Dolnego Śląska.
Słuchałem audiobuka. Uprzedzam, że lektor Aleksander Orsztynowicz-Czyż nie umie, niestety, czytać wierszy. A w każdym razie wiersza Hauptmanna nie rozumiał. OK, tłumaczenie nie pomaga, ale da się to zrozumieć - wystarczy chcieć. Dlatego dla tych, którzy chcą wiedzieć, o co w nim chodzi, wklejam go do opinii, także w oryginale. Bo wiersz jest dobry! Lektor nie przygotował się także do czytania nazw niemieckich. Dialogi są słabo napisane, więc nie winię go już za to, że kiepsko wypadają - może nie dało się ich dobrze przeczytać.