Nostalgia, patriotyzm, tkliwość.
Pięknie snuta opowieść: lekkość, gawędziarski styl i to coś, co na swój użytek nazywam „nietraceniem z oczu czytelnika”.
Książka uwiodła mnie pierwszą stroną. Ciepło, czułość i miłość, z jaką autor informował czytelnika o mamie, która „pomału zaprzyjaźnia się z równoległym światem” sprawiły, że rzuciłam wszystko i oddałam się lekturze. Odchodzenie Mamy autora jest początkiem i końcem tej opowieści.
Ale nie jest to saga, której się spodziewałam. To raczej opowieść o Adamie Królikiewiczu dziadku autora, któremu ten poświęca jakieś ¾ objętości książki. Dziadek był piłsudczykiem, majorem kawalerii, pierwszym polskim medalistą olimpijskim w konkurencji indywidualnej, trenerem i instruktorem jeździeckim. Siłą rzeczy było więc sporo o szarżach, koniach, zmaganiach olimpijskich, zawodnikach i jeźdźcach. Było tu bardzo dużo konkretnej osoby, a zwykle w takich pozycjach szukam jednak czegoś innego. Jakiejś prawdy. O tamtym świecie, tamtym czasie… Jakiejś prawdy o rodzinie, o więzach, o tradycji i pamięci. Mimo, że opowieść o dziadku autora była niezwykle ciekawa, to przytłoczyła mnie trochę ta dysproporcja między opowieścią o Adamie, a opowieściami o innych członkach rodziny.
„Saga” to również opowieść o polskich losach. Czytając o losach Krystyny Królikiewiczówny, aktorki i matki autora możemy zadumać się nad losami rówieśników niepodległej Polski (wielu z nas miało, a może jeszcze ma, wśród swoich bliskich prze...