Bora Chung należy do grona osób autorskich, które poruszają się w swojej prozie po dwóch płaszczyznach. Jedna z nich stanowi obraz jasny i przejrzysty, łatwy w odbiorze i interpretacji, z ciekawymi bohaterami oraz starannie utkaną fabułą. Druga to wiwisekcja społeczeństwa, zabawa ludzkimi lękami, sprytne ujęcie rzeczywistości, by uwypuklić uczucia, których nie brakuje w zderzeniu z trudnymi tematami. Obie płaszczyzny są ze sobą ściśle związane i jedna nie może istnieć bez drugiej. By nie narzucać czytelnikowi zbyt wiele, by zostawić mu miejsce na własne przemyślenia, autorka wkracza w surrealizm, który buduje z połączenia horroru, fantastyki i science-fiction. Idzie w stronę fikcji, choć tak naprawdę w centrum stawia jednostkę oraz dzisiejsze społeczeństwo. Wychodzi poza antropocentryzm, nie boi się tematów tabu, korzysta z możliwości, jakie daje wielokulturowość, w jakiej dorastała. Dzięki temu łączy czytelników niezależnie od szerokości geograficznej, stawia na uniwersalne wartości, które w jej wydaniu nie stanowią nic wtórnego. Stanowi jedną z najważniejszych autorek, jakie budują moje czytelnicze preferencje.
Co istotne. „Rozkład północy“ to siedem opowiadań osadzonych w instytucie, gdzie prowadzone są badania nad przeklętymi przedmiotami. Ich głównymi bohaterami są dozorczynie i dozorcy, którzy nie zawsze trzymają się protokołu bezpieczeństwa oraz rad bardziej doświadczonych od siebie. Na skutek tego wpadają w objęcia wydarzeń, które są poz...